- Na terenie naszej gminy swoje wiatraki chcą postawić cztery firmy - mówi Leon Pawluczuk, wójt gminy Orla. - Jedna z nich ma już u nas swoją farmę wiatrową.
REKLAMA
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy takie firmy szukają terenów także na terenie gmin Bielsk Podlaski, Boćki , Wyszki, czyli wszędzie tam, gdzie przed zaostrzeniem przepisów planowano budowę wiatraków. Samorządy nie mają szczegółowych informacji, gdzie firmy wiatraki chcą stawiać, bo na razie rozmawiają one z osobami prywatnymi. Rozmowy dotyczą nie tylko turbin wiatrowych, ale także farm fotowoltaicznych, które mogłyby być pod wiatrakami.
Rozmowy z samorządem są dopiero na kolejnym etapie, uzyskiwania zgody na realizację inwestycji.
Jak przyznaje wójt Orli, z jednej strony farmy wiatrowe to duże zyski dla budżetu gminy i dla właścicieli gruntów, na których zostaną ustawione turbiny, z drugiej obawy mieszkańców. W Orli są już dwie farmy wiatrowe, mieszkańcy okolicznych miejscowości się na nie zbytnio nie skarżą, ale także nie wyobrażają sobie mieszkania pod samymi wiatrakami.
- Dochody to nie wszystko. Nie będziemy robić nic na siłę - zapewnia wójt Orli. - Budowa farm wiatrowych będzie konsultowana z mieszkańcami, zresztą wymóg taki narzucają nam przepisy. Ale i osobiście nie wyobrażam sobie, by w każdym możliwym miejscu stały wiatraki. To zaburza krajobraz i ogranicza możliwość rozbudowy. Jeśli mieszkańcy nie będą mieli możliwości stawiania domów, to nie będą osiedlać się w naszej gminie. Wtedy będziemy mieli bogaty samorząd, ale z małą liczbą mieszkańców. To nie o to chodzi. Nie mówię - nie farmom wiatrowym. Niech powstają, ale wszystko w granicach rozsądku.
Obawy wójta mają swoje uzasadnienie w ciągle zmieniających się przepisach dotyczących farm wiatrowych i odległości, jakie mają je dzielić od zabudowań. Przepisy w tym zakresie raz są liberalizowane, raz zaostrzane.
Obecnie firmy chcą budować mniej, ale większe turbiny wiatrowe. Te, które są obecnie w gminie Orla, mają około 150 m wysokości, te planowane mają mieć 230 metrów. To może mieć wpływ na odległość od zabudowań.
Gmina Orla już miała przygotowywać zmianę studium zagospodarowania przestrzennego, które miało regulować możliwość budowania farm wiatrowych i domów w ich okolicy. Prace te zostały jednak zawieszone, bo w Sejmie jest już projekt ustawy, który zmienia przepisy w tym zakresie i w ich myśl owe studium jest już niepotrzebne.
- Teraz czekamy na unormowanie prawa w tym zakresie - mówi wójt Leon Pawluczuk. - Ale jeszcze raz powtarzam, nie będziemy nic robić na siłę. Niech mieszkańcy decydują czy i gdzie chcą mieć wiatraki.
W urzędzie gminy Orla jest też mnóstwo wniosków o budowę farm fotowoltaicznych. Wnioski obejmują 140 hektarów. Nie oznacza to jednak, że wszystkie one powstaną. Tak jak w przypadku turbin wiatrowych wiele zależy też od tego czy PGE zgodzi się na przyłącze do sieci. Procedury są takie, ze najpierw firma zajmująca się OZE uzgadnia z właścicielem pola możliwość budowy instalacji na jego nieruchomości, później robi projekt i uzyskuje zgody w urzędzie, a dopiero później wnioskuje o przyłącze do PGE. To z racji obciążenia sieci może się zgodzić lub nie. Jeśli się nie zgodzi, to wszystko idzie do kosza. A pracownicy firmy, właściciel działki i urzędnicy zrobili kawał dobrej i nikomu niepotrzebnej roboty.
(azda)