Być może dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielsku Podlaskim miała rację organizując spotkanie w środowy wieczór w sali widowiskowej Bielskiego Domu Kultury, gdyż biblioteka nie pomieściłaby wszystkich chętnych.
Aneta Prymaka-Oniszk ma dar opowiadania, porusza też bolesne tematy związane z najnowszą historią Polski, a zwłaszcza okresu powojennego na pograniczu polsko-białoruskim.
REKLAMA
Autorka jeździła po wsiach, rozmawiała z mieszkańcami i historykami, czytała dokumenty archiwalne i zdobytą wiedzę skonfrontowała z mitami o stosunkach polsko-białoruskich.
Pokazuje, co uformowało prawosławną mniejszość w okolicach Białegostoku, Bielska Podlaskiego, Hajnówki, Siemiatycz, Sokółki. Robi to nie tylko, by zrozumieć historię swojego dziadka, ale też zrozumieć czym się kierowali ówcześni mieszkańcy terenów przygranicznych.
- O tym, że mój dziadek został zastrzelony w maju 1945 roku w swoim domu pod Kuźnicą, wiedziałam od zawsze. Przez jak wtedy to nazywano „bandę”. Nie kazano o tym milczeć, ale rozumiałam, że nie powinno o tym się mówić głośno. Kiedy po latach postanowiłam poznać lepiej tę historię, długo kluczyłam obok. „Nie rozdrapuj starych ran”, słyszałam - mówiła Aneta Prymaka-Oniszk.
W ten sposób powstała historia o trudnym pogranicznym sąsiedztwie, o wspólnym życiu, a może życiu obok siebie. O tym, że jedni występują czasem przeciwko drugim, a potem wciąż żyją obok, w pozornej niepamięci.
REKLAMA
Książka Anety Prymaki-Oniszk, to także okazja do zmierzenia się z mitami, zarówno tymi, które pokutują w rodzinach jak i tych, które dotyczą całych społeczności.
- Tylko że przeszłość służy często do rozgrywania teraźniejszości, rozdaje etykietki bohaterów i zdrajców, a za „dowód winy” uznaje nieraz fakt, że ktoś został zabity. Zaczęłam więc wsłuchiwać się uważniej w rodzinną opowieści, zaglądałam do archiwów, wertowałam książki, przyglądałam się okolicznym pomnikom. Poszłam też do sąsiadów z „drugiej strony” pogranicznych podziałów, tą reporterską zasadą łamiąc tutejszy zwyczaj przemilczania trudnej przeszłości - dodała autorka.
To czy jest to „rozdrapywanie ran", czy też konieczne zmierzenie się z przeszłością i jej mitami powinni ocenić sami czytelnicy.
(ms)
(Bielsk.eu):