Wiele na świecie spraw pozostaje niezmiennych np. śmierć czy podatki. Podobnie na rynku. Bielszczanie i nie tylko z uporem lepszej sprawy, chcą koniecznie we czwartek po rynku pojeździć samochodem.
REKLAMA
Dochodzi do zatorów, niepotrzebnej nerwówki i sytuacji konfliktowych. Dzisiaj również było podobnie, dwa samochody przez długi czas nie mogły się wyminąć, to i zahaczały rozstawione po obu stronach stoiska uszkadzając niekiedy rozłożony towar. Ale co poradzisz. Jeszcze się taki nie urodził, który miałby pomysł na ludzką głupotę i brak wyobraźni.
Na jednym ze stoisk ze "wszystkim" można było dzisiaj dostać atrapę kamery przemysłowej. Wygląda jak najprawdziwsza, trudno więc stwierdzić, czy jest prawdziwa, czy też nie. Kosztowała złotych 20 i wiadomo, że pełni funkcję odstraszającą, dopóki ktoś się nie domyśli.
Tyle samo, bo 20 zł, trzeba było zapłacić za tablet do rysowania. Całkiem fajna sztuka.
Wśród owoców i warzyw pojawiły się aronie i pigwy po 10 zł za kilogram. Pochodzą z gospodarstwa pod Augustowem. Właściciel i jego córka mają też własne pasieki. Można było także nabyć sok z aronii - kosztował 25 zł za butelkę.
Szwedzka kawa o krótkim terminie ważności prawie już zeszła, zostało kilka sztuk. Dzisiaj brali ją paczkami nawet po pięć czy 10 sztuk. Raczej nie zaszkodzi, a 10 zł za półkilogramowe opakowanie to atrakcyjna cena.
Opr. (ms)
Rynek w Bielsku Podlaskim 17 sierpnia (Bielsk.eu):