Podczas jednej z dyskusji na sesji rady miasta w Bielsku Podlaskim radny Tomasz Sulima zwrócił uwagę, że coraz częściej odczuwalne są zbliżające się wybory. Stanisław Charyton odpowiedział mu, że do wyborów jeszcze daleko, bo te będą na wiosnę. Jednak faktem jest, że wielu radnych przedwyborczo wzmaga swoją aktywność. A i niektóre głosowania wskazują na polityczne sojusze i "okopywanie się" w politycznych obozach.
W sprawie swoich podwyżek jednak wszystkie strony się dogadują...
REKLAMA
Dzisiejsza sesja, jak na bielską radę miasta, minęła dość sprawnie i bez nadmiernych emocji . Nie brakowało bezsensownych dyskusji, ale nie było ich aż tak wiele i wszyscy tonowali emocje.
A oprócz sprawozdań z działalności różnych instytucji i kosmetycznych, zmian w statucie BDK i miasta, zmian w budżecie i kilku innych mniej istotnych tematów, było kilka punktów, które z zasady powinny budzić kontrowersje.
Do takich należał m.in. projekt uchwały dotyczący wynagrodzenia burmistrza, ale także punkty dotyczące składu komisji rewizyjnej, czy po raz kolejny rozpatrywana przez radę skarga na dyrektora MOPS.
Skarga na dyrektora MOPS po raz drugi
Skarga na dyrektora MOPS rozpatrywana była po raz drugi. Mówiono o niej już na poprzedniej sesji.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Hipokryzja i demagogia. Sesja rady miasta w Bielsku Podlaskim
To właśnie przy tym punkcie doszło do dłuższej dyskusji i nawiązania do zbliżających się wyborów. Tomasz Sulima i Aleksander Bożko jeszcze raz tłumaczyli, dlaczego uznali skargę za zasadną i jeszcze raz podkreślili, że jest to jednostkowy przypadek, który nie ma wpływu na pozytywną ocenę pracy bielskiego MOPS i jej dyrektora. Chodzi o skargę na odmowę wypłaty dodatku węglowego. Rodzina z Bielska złożyła wniosek o wypłatę tego dodatku, ale po jego złożeniu ministerstwo zmieniło wzór formularza wniosku. Wnioskodawca nie został o tym skutecznie poinformowany - goniec parokrotnie próbował doręczyć list z odmową wypłaty dodatku, ale nie zastał domowników. Komisja skarg i wniosków w oparciu o opinię prawną uznała, że goniec próbę doręczenia listu powinien ponowić po kilku dniach lub tygodniu. Tymczasem próby te były dwie. Jedna w piątek, druga w poniedziałek po weekendzie.
Obaj wspomniani radni podkreślali, że to jedyny taki przypadek na kilka tysięcy, więc pracownikom i dyrekcji MOPS należy się uznanie, jednak dla skarżący to jest ich jedyny wniosek i mają prawo czuć się poszkodowani.
Radny Stanisław Charyton złożył wniosek o odrzucenie skargi i uzasadniał to tym, że nie złożyła jej osoba, która składała wniosek o dodatek (była to jednak osoba z tego samego gospodarstwa domowego, czyli według opinii przytoczonej przez komisję była uprawniona do złożenia skargi).
Radny Wawulski po raz kolejny zarzucał Sulimie, że przy skargach na burmistrza był bardziej chętny do uznawania ich za bezzasadne. Eugeniusz Simoniak z kolei zwracał uwagę, że odpowiedzialność powinna spaść nie na dyrektora a na ministerstwo, które zmieniło formularze i wywołało całe zamieszanie.
Wypowiedział się też sam zainteresowany, czyli Anatol Wasiluk, dyrektor MOPS. Stwierdził on, że jest mu przykro, iż dodatku nie mógł wypłacić i uznaje to za porażkę, ale tego wymagały od niego przepisy. Poprosił też radę o zakończenie tej sprawy i podjęcie decyzji w jedną lub drugą stronę, bo cała dyskusja szkodzi wizerunkowi MOPS i miasta. Wyraził też przypuszczenie, że „pompowanie tej sprawy” jest to elementem gry politycznej i wykorzystania okazji do zaatakowania dyrektora. Sam stwierdził, iż uważa skargę za bezzasadną, bo niewypłacenie dodatku jest wynikiem obowiązujących przepisów. Dura lex, sed lex ( surowe prawo, ale prawo) - tego sformułowania nie użył, ale jest ono dobrym podsumowaniem jego stanowiska.
Ostatecznie za odrzuceniem skargi zagłosowało 14 radnych, trzech było przeciw, reszta się wstrzymała. (Jednego radnego nie było).
Temat, który chyba rzeczywiście przeciągano z powodów politycznych, ostatecznie zakończono.
Wspomnianej rodzinie pozostaje sąd.
Komisja rewizyjna w okrojonym składzie
Punkt dotyczący zmian w składzie komisji rewizyjnej wbrew oczekiwaniom poszedł gładko. Na jednej z poprzednich sesji z prac w tej komisji zrezygnowali Tomasz Hryniewicki i Danuta Karniewicz. Zrobili to w proteście po tym, jak miasto odmówiło udostępnienia komisji pełnych informacji dotyczących kontroli ulg, umorzeń, jakich udzielił burmistrz różnym podmiotom i osobom.
Na ich miejsce podczas poprzednich obrad nikt się nie zgłosił. Kluby odmówiły wskazania kandydatów. Na tej sesji było podobnie. Komisje pozytywnie zaopiniowały projekt uchwały o powołaniu nowych członków komisji, ale kandydatów nie wskazały, podczas sesji również kandydatów nie wskazano. Po minucie, bez żadnej dyskusji - to w sumie plus, że nie dyskutowano po próżnicy - punkt ten został zamknięty.
Podwyżka dla burmistrza
Kwestia podwyżki dla burmistrza jest chyba tematem, który budzi największe emocje. Opozycyjni wobec burmistrz radni wielokrotnie krytykowali go za różne rzeczy. Na sesji jednak od zaciekłej krytyki się powstrzymywali.
Wielu z nich jedynie wstało i powiedziało, że nie zagłosuje za podwyżką.
Radny Piotr Wawulski przyznał, że przed sesją był z innymi radnymi na spotkaniu z burmistrzem, o szczegółach rozmów jednak nie mówił, a jedynie podsumował, że nie zagłosuje i nie będzie sprawy komentował. Podobnie zrobił radny Tomasz Hryniewicki i Stanisław Charyton. Obaj wyrazili dezaprobatę dla podwyżki, ale jakoś bez zaangażowania.
Wiceprzewodnicząca Iwona Kołos stwierdziła, że po tym jak okrojono liczbę godzin języka polskiego i matematyki w szkołach, a tym samym zmniejszono wynagrodzenie nauczycieli, jako przedstawicielka tego środowiska, nie może zagłosować za podwyżką dla burmistrza. Przypomniała także brak wotum zaufania i absolutorium oraz przegrane przez burmistrza sprawy sądowe z tym związane.
Argument "nauczycielski " wskazał też Artur Żukowski, podkreślając, iż został wychowany w duchu patriotyzmu i poszanowania dla wielokulturowości, ma też żonę nauczycielkę.
Emil Falkowski spytał, czy podwyżki otrzymali także pracownicy urzędu. Przewodniczący odpowiedział mu, że owszem w ubiegłym i bieżącym roku.
Iwona Kołos dopytała, dlaczego podwyżka przyjmowana jest od 1 stycznia, a nie od pierwszego maja. Z odpowiedzi prawnik wynikało, iż nie jest to podyktowane przepisami, a uznaniowe. Podwyżki prawników urzędu również naliczane są od 1 stycznia.
O podwyżkę dla burmistrza wnioskował przewodniczący Andrzej Roszcznko, a w uzasadnieniu podnosił, że jest inflacja i wzrosła płaca minimalna.
Ostatecznie bez większych dyskusji podwyżkę przyjęto. Zagłosowało za nią 10 radnych w tym także ci, którzy często stawali po stronie grupy opozycyjnej wobec burmistrza czyli Paweł Bierżyn, Krzysztof Grodzki - ten niedawno został dyrektorem MOSiR oraz Eugeniusz Simoniuk.
Pozostali wstrzymali się lub nie brali udziału w głosowaniu, czyli de facto biernie, ale godzili się na podwyżkę.
Pokazuje to pewną kompromisowość całej rady, która politycznie się kłóci, ale jeśli chodzi o pieniądze, idzie na ustępstwa.
Warto przy okazji przypomnieć, że jeszcze niedawno burmistrz zapewniał, iż nie narzeka na swoje dochody, bo starcza mu "na chleb i masło do chleba".
Teraz tym bardziej. Jego wynagrodzenie brutto od 1 stycznia wynosi 16 640,00 zł.
Jak podkreślił Tomasz Sulima, dopuszczalne widełki wynagrodzenia burmistrza wynoszą od 16 do 20 tys. zł.
Ul. Bohaterów Września na minusie
W sprawach różnych Piotr Wawulski wypominał pieniądze, które miasto musiało dołożyć do kończonej właśnie przebudowy sieci wodno-kanalizacyjnej w ul. Bohaterów Września.
Przypomnijmy, że miasto wyłączyło tę ulice z realizacji przez Inżynierię Lądową Braci Jurczuk i ogłosiło na nią kolejny przetarg. To opóźniło prace i spowodowało, że ulica ta wyszła drożej o ponad milion złotych. Powodem odłożenia prac było to, że miasto ogłaszając pierwszy przetarg nie miało praw własności do nieruchomości, przez które przechodziła droga.
Burmistrz bronił tej decyzji, twierdząc, że i Inżynieria Lądowa pewnie zrobiłaby tę ulicę drożej. Tłumaczył , że po wykonaniu innych ulic firma ta wystąpiła o dopłatę 2 mln zł do kwoty wynikającej z przetargu, bo - jak uzasadniała - takie poniosła koszty.
Burmistrz jednak nie wspomniał, że te 2 mln zł dopłaty dotyczyło szeregu wykonanych ulic i to w okresie, w którym koszty prac budowlanych raptownie wzrosły. Mało tego, jak pisaliśmy, część prac niezależnie od wykonawcy odwlekła się w czasie. Te 2 mln zł przy tylu ulicach i zakresie wykonanych prac, w tym zadań, których w przetargu nie przewidziano, nie jest kwotą powalającą. A jeszcze będąc formalnie wykonawcą ul. Bohaterów Września Inżynieria Lądowa deklarowała, że prace jest w stanie wykonać za 1,8 mln zł. W pierwotnym przetargu wyceniano je na około 1,5 mln zł, czyli dopłata wyniosłaby około 300 tys. zł.
Po drugim przetargu, drugi wykonawca firma Maksbud zrobiła tę ulicę za 2,8 mln zł. W tym samym przetargu Inżynieria Lądowa prace wyceniła na ponad 3 mln zł, ale jak w rozmowie z nami podkreślali właściciele firmy, w drugim przetargu prace wyceniano jako nowe przedsięwzięcie, czyli wszystkie koszty liczono od nowa. W pierwszym przetargu prace wykonywane były "z rozpędu", więc było taniej.
Burmistrz jeszcze raz podkreślił, że na ocenę całej inwestycji związanej z przebudową sieci wodno-kanalizacyjnej przyjdzie czas po jej pełnym rozliczeniu. Przyznał jednak, że widzi popełnione błędy i winę osób za nie odpowiedzialnych.
Przypomnijmy, że cała inwestycja była ogromna. Jej koszt to około 90 mln zł. Obejmowała ona wiele ulic w całym mieście. Realizacja jednak wyszła marnie. Wiele ulic rozkopano i po rezygnacji jednego z wykonawców, pozostawiono je "rozwalone" na kilka lat. Jak już dokończenia prac podjęła się Inżynieria Lądowa, to nawet wtedy, część prac opóźniły trudne do uzasadnienia procedury.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Zakład wodociągów na dużym minusie
Pod koniec sesji rozmowa zeszła na trudną sytuację Zakładu Wodociągów, który działa w Przedsiębiorstwie Komunalnym. O dziwo i tu widać było nić porozumienia. Piotr Selwesiuk, prezes PK wyjaśnił, iż Zakład Wodociągów przyniósł 900 tys, zł straty. Całe Przedsiębiorstwo Komunalne - 200 tys. zł. Ponad 600 tys. zł PK nadrobiło dzięki dochodom z działalności komercyjnej.
Prezes nie krył jednak, iż tak sytuacja to stagnacja całej spółki.
- Zrezygnowaliśmy z inwestycji i podwyżek dla pracowników - mówi.
Jak podkreślił, taka sytuacja to nie wina pracowników czy zarządu spółki, ani też władz miasta czy radnych, a tym bardziej mieszkańców. To kwestia decyzji rządu i sposobu funkcjonowania spółek Skarbu Państwa.
W uproszczeniu jest tak, że PGE znacząco podniosło ceny energii elektrycznej. Ceny te są zmienne, ale jak porównywał prezes, miesięczny koszt zakupu energii w ubiegłym roku wynosił ponad 50 tys. zł, w tym roku wynosi ponad 200 tys. zł. Gdy jednak PK wystąpiło do Wód Polskich o zgodę na podwyższenie taryf za wodę, czyli wprowadzeniu podwyżek opłat za dostarczanie wody, zgody takiej nawet po odwołaniach nie otrzymało.
W skrócie płacić musi czterokrotnie więcej, ale swoich cen podnosić nie może.
- W takich warunkach żadna spółka nie może normalnie funkcjonować - mówił Selwesiuk. - Spółki Skarbu Państwa osiągają rekordowe zyski, bo wprowadzają rekordowe marże. Nam z kolei nie pozwala się na podnoszenie taryf, by pokryć koszty.
Prawdopodobnie do kosztów funkcjonowania Zakładu Wodociągów będzie musiało dopłacić miasto. Chodzi o ponad 2 mln zł.
Prezes PK w swoim wystąpieniu nie pozostawiał wątpliwości - To pieniądze mieszkańców! Czy płacone w ramach opłat za wodę czy dopłaty miasta i tak pochodzą z ich portfeli.
Eugeniusz Simoniuk stwierdził, że radni, jak trzeba będzie, to przegłosują przekazanie tych pieniędzy. Zwrócił jednak uwagę, że PK już wcześniej powinno pomyśleć o inwestowaniu w odnawialne źródła energii (OZE), np. w fotowoltaikę.
Prezes odpowiedział mu, że najpierw PK musiało zainwestować w modernizację oczyszczalni ścieków (w maju powinny zakończyć się ostatnie poprawki wykonawcy tej inwestycji), a dopiero po jej zakończeniu może myśleć o innych przedsięwzięciach.
(azda)