Niedawno opublikowaliśmy artykuł o mężczyźnie, pod którego podszyli się oszuści i zaciągnęli na jego dane dług w wysokości 4,5 tys. zł. Lubelski sąd wydał nakaz spłacenia długu. W prawie interweniował Prokurator Generalny, domagając się uchylenia decyzji sądu, mimo że odwołanie wpłynęło po terminie. W niemal identycznym przypadku interweniowała i zresztą cały czas interweniuje nasza redakcja. A sprawa dotyczy pana Jarosława z Bielska. Na szczęście do tej pory interweniujemy skutecznie i nie ma potrzeby niepokojenia Prokuratora Generalnego.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ukradli mężczyźnie tożsamość i zaciągnęli pożyczkę. Musi spłacić 4,5 tys. zł plus odsetki
Pan Jarosław po raz pierwszy zgłosił się do nas wiosna ubiegłego roku. Podobnie jak w przypadku, w którym interweniuje Prokurator Generalny, przyniósł do naszej redakcji sądowy nakaz zapłaty długu, o którym nie miał pojęcia. Tylko w jego przypadku chodziło o na kilkanaście tysięcy złotych, a także odsetki, koszty postępowania etc. Nakaz wydał ten sam Sąd Rejonowy Lublin - Zachód. Nie przypadkiem właśnie ten To sąd, który postępowania prowadzi zdalnie, a obieg dokumentów związany z rozprawami odbywa się głównie w formie elektronicznej. Z jednej strony ekologiczne i wygodne dla osób, które swobodnie posługują się komputerem i internetem. Z drugiej zupełnie nie do ogarnięcia dla osób, które z informatyką nie mają nic wspólnego. A taką osobą jest właśnie pan Jarosław.
- Gdy dostałem nakaz, zadzwoniłem pod wskazany w nim numer telefonu. Osoba w słuchawce poinformowała mnie, że dostawałem zawiadomienia mailem. A ja przecież żadnego maila nie mam, nie mam też komputera i internetu - mówił.
Przyznał, że owszem dostał kiedyś jakieś pismo sądowe listownie, ale uznał, że dotyczy ono postępowania, które prowadzi prokuratura w Krakowie w sprawie kradzieży danych osobowych m.in. właśnie jego. Kolejne listy nie przychodziły więc o wszystkim zapomniał.
Jemu też oszuści ukradli dane i podszywając się pod niego, kupowali na raty różnego rodzaju sprzęty, usługi telefoniczne itd. Postępowanie w sprawie oszustów prowadzi prokuratura w Krakowie. Cóż z tego... Dane pana Jarosława wyciekły, a zaciągnięte na nie zobowiązania zaczęły żyć własnym życiem. Przejęły je już firmy windykacyjne, które odkupują je od siebie i co jakiś czas wnoszą wniosek do sądu o nakaz spłaty zadłużenia. Najchętniej składają go właśnie we wspomnianym sądzie w Lublinie. Po pierwsze tak jest wygodniej, bo prowadzone postępowanie nie wymaga osobistego stawiennictwa, co dla windykatorów z drugiego krańca kraju jest bardzo wygodne. Pewnie w wielu przypadkach jak tan pana Jarosława, czy mężczyzny, w którego sprawie interweniuje Prokurator Generalny, z punktu widzenia ściągającego dług jest korzystne to, iż dłużnicy w tym ofiary ewentualnych oszustw są często niezbyt biegłe w obsłudze internetu i zanim się zorientują w całej sprawie, zostaną już wezwani przez sąd do spłaty długu. A windykatorzy będą mieli zielone światło, by go ściągać.
U pana Jarosława się udało i to nawet bez udziału Prokuratora Generalnego.
Sądowy nakaz spłaty długu przyniósł nam na parę dni przed upływem terminu odwołania. Już nawet nie było czasu umawiać się z prawnikiem. Sami w redakcji napisaliśmy mu pismo, w którym zaskarżyliśmy wyrok. Opisaliśmy całą sytuację związaną z kradzieżą danych, postępowaniem prokuratorskim. Razem z nim zgłosiliśmy nawet sprawę bielskim policjantom. Ci byli również bardzo pomocni, bo skontaktowali się ze śledczymi z Krakowa i dzięki temu udało się ustalić sygnaturę sprawy prowadzonej przez tamtejszą prokuraturę. Pan Jarosław, kiedyś dostał z prokuratury pismo w tej sprawie, ale nie mógł go znaleźć. A podanie tej sygnatury w piśmie do sądu, właściwie wszystko wyjaśniało. Jeszcze tego samego dnia nasz Czytelnik wysłał listem poleconym stosowne pismo do sądu. Zaznaczyliśmy w nim, że pan Jarosław jest osobą, która nie jest w stanie swobodnie występować w postępowaniu zdalnym prowadzonym przez sąd w Lublinie.
Udało się! Pan Jarosław uniknął konieczności spłaty długu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jego radość nie trwała jednak długo. Od tamtej pory jeszcze dwukrotnie dostawał podobne wezwania do spłaty długo od różnych firm windykacyjnych o różnych dziwnych i trudnych do zapamiętania nazwach.
Niedawno wezwanie na rozprawę dotyczącą windykacji, kolejnego czy tego samego długu pan Jarosław otrzymał z bielskiego sądu. Po raz kolejny napisaliśmy mu pismo, w którym tłumaczyliśmy, że cały sporny dług jest efektem oszustwa i odsyłaliśmy do prokuratury w Krakowie. Już nawet szykowaliśmy się, żeby wybrać się na rozprawę. Sąd jednak jeszcze przed ustalonym terminem rozprawy, na posiedzeniu niejawnym postępowanie umorzył.
Jeszcze raz się udało, ale i pan Jarosław i my, nie mamy złudzeń, że za jakiś czas znów pojawi się kolejny windykator w sprawie długu zaciągniętego na dane pana Jarosława przez oszustów.
- Dobrze, że do Was trafiłem. Nie mam głowy do tego wszystkiego, pieniędzy na spłatę tych długów tym bardziej. Wystarczą mi kredyty, które sam zaciągnąłem i spłacam. Jeszcze do niedawna, gdy widziałem list z sądu lub od jakiejś dziwnej firmy windykacyjnej, to mi się ręce trzęsły. Teraz wiem, że mam przyjść z tym do redakcji i wszystko wyjaśnicie - mówi z ulgą pan Jarosław.
Swoją drogą panu Jarosławowi pomogliśmy, w sprawie kogoś innego interweniuje Prokurator Generalny. Ciekawe jednak ile jest osób, które pomocy nie uzyskały lub nie umiały o nią poprosić i w wyniku niedoskonałości prawa oraz skomplikowanych procedur przez nieswoje długi tracą pieniądze na życie...
(azda)