Sobotnie starcie z warszawskimi Dzikami było pierwszym w tym sezonie meczem Tura, którego bielszczanie naprawdę nie byli w stanie wygrać. I to nie tylko dlatego, że przed przerwą sędziowie łaskawszym okiem patrzyli na poczynania gości. Po prostu rywale byli od nas dużo lepsi i do odniesienia zwycięstwa przychylność arbitrów nie była im potrzebna.
Tur przegrał 80:94 i była to porażka zasłużona. W naszym zespole dobrze spisali się zawodnicy wyjściowej piątki, ale już ich zmiennicy w całym meczu zdobyli zaledwie trzy punkty. Podczas gry trener bielszczan Kamil Zakrzewski musiał z konieczności trzymać na boisku jeden skład (Bartłomiej Wróblewski ponownie nie zszedł na ławkę nawet na chwilę, a Mateusz Bębeniec i Rafał Król zagrali po ponad 30 minut), to charyzmatyczny szkoleniowiec Dzików Piotr Bakun (animator „odrodzenia" koszykarskiej Legii, z którą przeszedł drogę od II ligi do ekstraklasy) mógł do woli korzystać z bogatych zasobów kadrowych (w całym meczu w „punktach z ławki" Dziki wygrały 31:3!).
Przede wszystkim już od startu szkoleniowiec gości miał do dyspozycji klasycznego centra, co w drugoligowych realiach jest nie do przecenienia. Liczący 205 cm wzrostu wychowanek szkółki koszykarskiej z Białej Podlaskiej Krystian Koźluk przeskakiwał z łatwością wszystkich podkoszowych Tura. Zbierał piłki, trafiał spod kosza, a gdy się zmęczył, to mógł liczyć na swojego zmiennika Bartłomieja Bojkę.
Przez większą część meczu trener Bakun grał na dwie wieże, bo centra wspomagał silny Karol Dębski. Z kolei na obwodzie szkoleniowiec Dzików rotował trzema doświadczonymi rozgrywającymi: Kamilem Czosnowskim (w poprzednim sezonie pierwsza jedynka białostockich Żubrów), Patrykiem Gospodarkiem (ostatnie 5 sezonów w I lidze) i swoim grającym asystentem Rafałam Holnickim-Szulcem, który zresztą okazał się najlepszym podającym w swoim zespole.
Po wyrównanej pierwszej kwarcie, w której Tur prowadził nawet 6:2 po dwóch rzutach z dystansu Mateusza Bębeńca, przyszła najbardziej dla nas bolesna — druga. Trzy faule złapał Król, więc trener Zakrzewski musiał dać mu ochłonąć. W jednej z akcji rywal rozbił czoło Rafała Stefanika (czego nie zauważyli kiepsko w tym dniu pracujący sędziowie), więc nasza siła podkoszowa bardzo zmalała. Arbitrzy nie zaliczyli też dwóch rzutów zawodników Tura oddanych równo z syreną odgwizdując błędy 24 sekund. Nic dziwnego, że niemal cała sala gromko skandowała: — Sędzia kalosz! Niemal cała, bo gości do boju niósł świetny doping grupy ich zorganizowanych fanów. Tych kibiców, oczywiście, decyzje sędziów cieszyły.
W efekcie drugą kwartę przegraliśmy aż 9:21 i ta strata okazała się potem już nie do odrobienia. Po przerwie Turowi zaczęły wpadać „trójki" — tak punkty zdobyli Kuczyński, Wróblewski i Król, kilka efektownych indywidualnych akcji przeprowadził Bębeniec, który tym razem częściej rzucał, niż dogrywał. Niestety, nadal nie miał zmiennika, więc grał zmęczony, a to skutkowało dużą liczbą strat. Po trafieniu za trzy punkty Wróblewskiego na początku czwartej kwarty przegrywaliśmy tylko 60:66, ale wtedy swój koncert celnych rzutów zaprezentował Damian Tokarski. To zresztą było dla Dzików charakterystyczne, że w każdym momencie meczu mogli liczyć na dobrą dyspozycję któregoś ze swoich zawodników, który akurat ciągnął grę. W końcówce goście spokojnie kontrolowali swoją przewagę i cały mecz wygrali 94:80.
Za tydzień naszą drużynę czeka bardzo trudny wyjazd do Kielc na mecz a tamtejszym AZS-em, który dzisiaj wygrał 96:90 w Warszawie z młodą Legią i ma identyczny jak Tur bilans meczów: 5 zwycięstw i 3 porażki. A za dwa tygodnie (w sobotę 30 listopada o godzinie 17.00) do Bielska przyjedzie HydroTruck II Radom. To formalnie rezerwy drużyny ekstraklasowej, ale bardzo chętnie korzystające z zawodników z najwyższej klasy rozgrywkowej. Terminarz Polskiej Ligi Koszykówki wskazuje, że dzień później radomianie grają w ekstraklasie w Szczecinie z tamtejszym Kingiem, ale raczej nie ma co liczyć na to, że do Bielska przyjadą w słabszym składzie. HydroTruck wygrał dotychczas wszystkie siedem meczów w II lidze, a na rozkładzie ma już drużyny, które pokonały Tura: Żubry Białystok (88:68 na wyjeździe), ŁKS Łódź (82:66 u siebie) i Dziki Warszawa (74:72 u siebie).
W innym sobotnim meczu Żubry Białystok pokonały na własnym parkiecie AZS Warszawa 97:90. Najwięcej punktów zdobyli byli zawodnicy Tura: Arkadiusz Zabielski — 22 i Mariusz Rapucha — 21. Andrzej Misiewicz rzucił 15 oczek, a Maciej Bębeniec do 2 punktów dodał 3 asysty i 2 przechwyty.
Wszystkie mecze 9. kolejki II ligi w portalu PZKosza -> https://rozgrywki.pzkosz.pl/mecz/83411/kks-tur-basket-bielsk-podlaski---dziki-warszawa.html#pozostale
Bielsk Podlaski, 16.11.2019 — II liga koszykówki
Tur Basket Bielsk Podlaski — Dziki Warszawa 80:94 (22:25, 9:21, 26:20, 23:28)
Sędziowali: Łukasz Łaziński i Bartosz Koralewski.
Tur: Mateusz Bębeniec 20 (3/4x3, 3 as., 9 st.), Wróblewski 13 (3/7x3, 5 as., 5 prz., 5 st.), Weres 5 (1/4x3, 4 as.), Kuczyński 21 (2/4x3, 6 zb., 3 st.), Król 18 (1/4x3, 6 zb., 4 st.) oraz: Marczuk 2, Milewski 0, Stefanik 1, Pisarczyk 0.
Dziki: Czosnowski 4 (3 as., 5 zb.), Tokarski 16 (2/4x3, 6 zb.), Wojtyński 12 (1/3x3, 3 as.), Dębski 14 (1/4x3, 6 zb.), Koźluk 17 (1/2x3, 7 zb., 4 prz., 4 bl.) oraz: P. Gospodarek 18 (3 as., 4 prz., 4 st.), Holnicki-Szulc 5 (4 as.), Bystrow 0, Hałas 0, Bojko 8.
(jan, ms)
Tur Basket Bielsk Podlaski — Dziki Warszawa: