Rozmawiamy z Łukaszem Pietrzykowskim - instruktorem nauki jazdy z Brańska.
Kiedy założył pan ośrodek szkolenia kierowców? Skąd pomysł na prowadzenie tego typu działalności?
- OSK Łukasz powstał 10 lat temu, dokładnie 9 grudnia 2009 roku - miałem wówczas 28 lat. Od początku jest to jednoosobowa działalność gospodarcza. Oczywiście, aby biznes mógł ruszyć, potrzebowałem odpowiednich uprawnień, czyli ukończonego kursu na instruktora nauki jazdy kategorii B w białostockim WORD. Wymagania były wówczas następujące: co najmniej trzy lata posiadania prawa jazdy (wtedy miałem 10-letni staż za kółkiem), wykształcenie co najmniej średnie oraz pozytywny wynik egzaminów - teoretycznego i praktycznego - na instruktora, którego zdawalność nie jest wysoka. Pamiętam, że byłem wtedy jedną z zaledwie trzech osób z grona 30, które przeszły ten sprawdzian z powodzeniem. Poza rozszerzoną wiedzą z zakresu przepisów ruchu drogowego oraz bezpieczeństwa odbyliśmy również zajęcia odnośnie metod nauczania przyszłych kierowców oraz podstaw psychologii - ważnej dziedziny z racji na częstość występowania sytuacji stresowych w czasie prowadzenia samochodu. Co mnie zainspirowało? W 2006 roku szkoliłem się pod kątem kategorii C+E (samochody ciężarowe powyżej 3,5 tony), zarazem był to czas poszukiwania stałej profesji dla siebie. Kurs odbywałem w ciechanowieckim OSK i pomyślałem sobie, że w Brańsku też jest zapotrzebowanie na tego typu usługi, pomimo działających wówczas trzech ośrodków szkolenia kierowców. Warto zaznaczyć, że obecnie niemal każdy uczeń szkoły średniej, będący u progu pełnoletności szybko podejmuje się odbycia kursu na prawo jazdy. Kiedyś, dekady temu, nie było to takie oczywiste, zwłaszcza w przypadku pań. Konieczność posiadania prawa jazdy jest dzisiaj powszechna.
Jakie koszta musi ponieść początkujący instruktor prawa jazdy?
- Początki wymagały ode mnie podjęcia ryzyka, ponieważ musiałem wydać wszystkie swoje oszczędności na spełnienie ustawowych wymogów takich jak: zakup odpowiednio wyposażonego auta, urządzenie biura i sali wykładowej (projektor, komputer, plansze edukacyjne) czy wynajem placu manewrowego wraz z przyrządami. Urząd pracy zapewnił mi dofinansowanie, ok. 1/3 kwoty wydanej na rozpoczęcie działalności. Początki na rynku były trudne - musiałem zdobywać zaufanie, pracować na swoją markę. Dopóki nie otworzono filii białostockiego WORD w Bielsku Podlaskim, szkoliłem przyszłych kierowców pod kątem egzaminu w Łomży. Obecnie gros moich kursantów uczy się jeździć i odbywa egzamin państwowy w Bielsku Podlaskim oraz w Białymstoku.
Co musi zrobić osoba, która chce zostać kierowcą?
- Podstawa to oczywiście ukończenie 17 lat i 9 miesięcy (wtedy egzamin można zdać już miesiąc przed osiągnięciem pełnoletności), pozytywne przejście badania lekarskiego (u mnie w cenie kursu), zdjęcie do dokumentu oraz otrzymanie numeru PKK - profil kandydata na kierowcę (w moim OSK załatwiam tę formalność za kursanta). Szkolenie obejmuje 30 godzin lekcyjnych (45 minut) zajęć teoretycznych oraz 30 godzin (60 minut) praktycznej nauki jazdy. Trwa ono - zależnie od indywidualnych ustaleń z klientem - od 3 tygodni do 3 miesięcy. Po zdanym egzaminie wewnętrznym, przystępujemy do egzaminu państwowego.
W ostatnim zestawieniu wyników zdawalności egzaminów na prawo jazdy kategorii B, pański OSK osiągnął najlepszy wynik procentowy w powiecie bielskim. Statystyki są tworzone co kwartał.
- Owszem, dodam jeszcze, że liderem tego rankingu byłem już wielokrotnie, co daje mi dużą satysfakcję i mobilizację do dalszego prowadzenia takiej działalności. Mówi się, że sukces ma wielu ojców - w moim przypadku to prawda, ponieważ każdy zdany egzamin to nie tylko efekt pracy instruktora, ale przede wszystkim sumienne podejście do wyznaczonego zadania przez kursantów. Liczba osób, które z powodzeniem przygotowałem do egzaminu na prawo jazdy zbliża się już do tysiąca. Nie lubię się chwalić, ale moi uczniowie często dziękują mi za cierpliwość, zaangażowanie i tzw. luz. Nie ukrywam, że bardzo przeżywam egzaminy, które nie kończą się pozytywnie - wtedy staram się zrobić wszystko, by szkolona przeze mnie osoba nie poddała się po pierwszym niepowodzeniu - chcę wzbudzić w jej tzw. sportową złość, wzbudzić w niej wiarę we własne umiejętności. Indywidualne podejście do każdego młodego kierowcy to podstawa mojego warsztatu.
Jakie nietypowe sytuacje wydarzyły się w ciągu 10 lat pańskiej pracy?
- Moja praca jest często niedoceniana, a przecież wcale nie jest ona lekka, a bywa momentami bardzo niebezpieczna. Poza tym jest niezwykle odpowiedzialna - muszę być zawsze uważny. Odpowiadam stale za bezpieczeństwo moich kursantów, którzy nie posiadają przecież doświadczenia za kółkiem. Najbardziej pamiętne sytuacje wiążą się z tym, co zabawne, ale i właśnie z tym, co groźne. Zadziwiały mnie odpowiedzi na niektóre pytania. W terenie zabudowanym zauważyłem znak ograniczenia prędkości do 40 km/h - zapytałem więc kursantki jak szybko według przepisów możemy tu jechać. W odpowiedzi - udzielonej z pełną powagą - usłyszałem, że 220 km/h, ponieważ tyle na liczniku ma mój fiat punto. Kolejna sytuacja - na pytanie co powinniśmy zrobić, gdy wzrosną obroty silnika i powstanie z tego powodu hałas, oczekując odpowiedzi „zmienimy bieg na wyższy", usłyszałem, że powinniśmy pogłośnić radio.
Wydarzenie, które zmroziło mi krew w żyłach to nieudana próba samobójcza za kółkiem - kursantka chciała wjechać pod koła TIR-a, ale na szczęście zdążyłem ją powstrzymać. Jak się okazało, problemy w życia prywatnego przeniosła do mojego samochodu, a przed takim myśleniem zawsze przestrzegam moich kursantów.
Kończąc, chciałbym zaapelować do doświadczonych kierowców, którzy mają styczność z autami, tzw. „elkami" - trąbienie na początkującego kierowcę nie ma sensu, ponieważ staje się on wtedy podwójnie zestresowany. Pamiętajmy, że ktoś taki jest za kółkiem dopiero od kilku godzin, a nie od kilku lub więcej lat.
Dziękuję za rozmowę.
Kamil Pietraszko