Niezwykła historia Marka Jakimiuka – prawosławnego duchownego posługującego obecnie w Brańsku i Maleszach – oraz jego syna Daniela. Wybitnie sportowe geny oraz silny charakter w połączeniu z hartem ducha zaowocowały sukcesami w ultramaratonach oraz zawodach Ironman Thriathlon. Oto jak sami opowiadają o swojej wspólnej pasji.
Ks. Marek Jakimiuk:
- Od dzieciństwa – którego większość spędziłem w regionie Beskidu Niskiego, choć urodziłem się w Bielsku Podlaskim - uwielbiałem wszelkie formy aktywności fizycznej, takie jak jazda rowerem, piesze wycieczki po trasach turystycznych oraz bieganie. Aktywności te nie miały dla mnie jednak nigdy wymiaru innego niż rekreacyjny. Za poważne, wyczynowe uprawianie sportu zabrałem się dopiero w wieku 45 lat! Jak więc widać na odkrycie życiowej pasji nigdy nie jest za późno, choć podkreślam wyraźnie, że mówię o niej tylko w kontekście ulubionego zajęcia w wolnym czasie. Na pierwszym miejscu w moim życiu była jest i będzie zawsze sfera sacrum, ponieważ poświęciłem samego siebie Panu Bogu, zostając jego kapłanem. Każdego dnia staram się jak najlepiej mu służyć, być wsparciem dla swoich wiernych oraz jak najlepszym mężem i ojcem. Modlitwa towarzyszy mi w czasie sportowych zmagań, których forma bardzo sprzyja duchowym i życiowym refleksjom. Biegacz na trasie jest zawsze sam, choć jeśli chodzi o moją osobę, to czuję zawsze dodatkową obecność mojego Pana.
Na podjęcie decyzji o rozpoczęciu przygody z biegami długodystansowymi, ogromny wpływ miał przykład członków mojej rodziny – cioci będącej niezwykle aktywną emerytką kochającą sport oraz 26-letniego syna Daniela - triathlonisty. To szczególnie jego zachowanie skłaniało mnie do refleksji czy nie warto samemu zaangażować się w choćby jeden z elementów, które on sumiennie trenuje. Na uprawiany przez syna triathlon składają się: bieg, pływanie oraz jazda rowerem. Oczywiście wszystkim trzem wyzwaniom trzeba kolejno sprostać w czasie jednych zawodów i to na naprawdę długich dystansach. Uczestników takich zmagań w pełni zasłużenie nazywa się ludźmi z żelaza (ironmanami), ponieważ prezentują wytrzymałość fizyczną i psychiczną w stopniu najwyższym.
Sam postawiłem na biegi długodystansowe, debiutując na zaledwie 5-kilometrówce, by w kilka lat osiągnąć pułap ultramaratończyka, który potrafi sobie poradzić na trasie aż 138-kilometrowego biegu dookoła Kotliny Karkonoskiej (Ultra Kotlina). Ponadto wziąłem też udział w dwóch duathlonach, czyli zawodach polegających kolejno na: 10 kilometrach biegu, 60 km jazdy rowerem oraz ponownym biegu na 10 km. Słabo jest u mnie z pływaniem, ale jeśli poczynię postępy na tym polu, to kto wie - może zostanę triathlonistą tak jak Daniel.
Daniel Jakimiuk:
- Urodziłem się 26 lat temu w Siemiatyczach na Podlasiu. Jak na triathlon, a szczególnie jego długi dystans, to jestem w bardzo młodym wieku, gdyż statystycznie najwięcej mistrzów świata jest w przedziale wiekowym 33-40 lat. Zazwyczaj zawodnicy zaczynają ścigać się na dystansie pełnym Ironmana około 30 roku życia.
Moja przygoda z triathlonem również nie jest szczególnie długa. Skończyłem dopiero swój czwarty sezon startowy. Pierwsze występy zaliczyłem w 2015 roku, wcześniej jednak trochę biegałem, najpierw debiutując właśnie w tej dyscyplinie. Ze sportem jestem związany od małego: w gimnazjum i liceum grałem w piłkę nożną, piłkę ręczną, ale również startowałem w zawodach lekkoatletycznych (skok o tyczce). Jak widać nie było w moim życiu miejsca wyłącznie dla sportów wytrzymałościowych. W szkole średniej trenowałem też boks tajski. Ze sportem było mi po drodze i lubiłem się ruszać. Potem wyjechałem na studia do Krakowa, gdzie skończyłem budownictwo na AGH. Trzecia klasa liceum i pierwszy rok studiów to jednak zaprzestanie aktywności sportowej. Pojawiły się lżejsze i mocniejsze używki - papierosy, alkohol, nabrałem wagi i ogólnie mało się ruszałem. W końcu pojawił się konflikt z prawem - po tym zapaliła się czerwona lampka. Stwierdziłem, że to wszystko idzie w złą stronę oraz że czas to zmienić. Wtedy właśnie zacząłem biegać. Zastąpiłem te złe nałogi szlachetnym sportem.
Początkowo trenowałem bez sprzętu i bez potrzebnej wiedzy - pamiętam, że mój pierwszy bieg to 4-kilometrówka. Był to 2013 rok, w 2014 wystartowałem już na 10 km, które przebiegłem w 41 minut, co było bardzo dobrym wynikiem i to też bardzo mnie zachęciło do dalszych działań. Potem był debiutancki półmaraton (21,0975 km) w 1,5 godziny! Po tych wynikach powiedziałem sobie: „Tak, to mi się udaje, chcę to robić!". Niestety, samo bieganie mnie nudziło i wydawało się bardzo monotonne. Wtedy pierwszy raz usłyszałem o triathlonie. Długo się nie zastanawiałem. W sierpniu 2014 roku kupiłem swój pierwszy rower szosowy, a gdy na niego wsiadłem, myślałem, że jest zepsuty, gdyż nie wiedziałem jak się zmienia przerzutki za pomocą klamko-manetek. W październiku 2014 roku zacząłem przygotowania do pierwszego triathlonu. Nie było to łatwe zważając na fakt, że dopiero rok wcześniej nauczyłem się pływać. Pływać to w sumie dużo powiedziane, bo pokonywałem z trudem dwie długości na basenie. Wszystko szło do przodu. W maju przyszedł czas na mój debiut, nieudany debiut. Woda w jeziorze, gdzie płynąłem była na tyle zimna, że dostałem hipotermii w połączeniu z paniką. Ludzie zazwyczaj po takich porażkach się poddają i uważają, że to bez sensu, że to nie dla nich. Błąd! Nie poddałem się i już pod koniec czerwca ukończyłem swoje pierwsze zawody triathlonowe na dystansie olimpijskim. Poszedłem za ciosem. W 2017 roku zacząłem współpracę z trenerem - Wojtkiem Łachutem i ciągle się doskonaliłem. W 2017 wygrałem swoje pierwsze zawody triathlonowe i już wiedziałem, że się nie zatrzymam. Wtedy we wrześniu przeprowadziłem się też do Jeleniej Góry, a miesiąc później do Szklarskiej Poręby, by zoptymalizować warunki do trenowania. Przed rokiem właśnie tam otworzyłem sklep sportowy - Natural EPO, a moim marzeniem było swobodne trenowanie bez etatu na plecach. Niestety, nie jest tak kolorowo, gdyż sklep muszę prowadzić sam, bo nie stać mnie na pracownika, a więc trenuję rano, idę do pracy, czasem trenuję właśnie tam na trenażerze rowerowym i znów wracam do treningu wieczorem.
Najintensywniejsze tygodnie treningowe to około 25 godzin, co daje średnio 3-4 godziny na dzień. Wszystko po to, by w 2016 roku zrobić pierwszą 1/2 IronMana - 1,9 km - 90 km - 21 km, a w tym roku zadebiutować na pełnym Ironmanie - 3,8 km - 180 km - 42,2, km z niesamowitym wynikiem poniżej 9 godzin - 8 h 52 min 37 s! Od 2020 roku przechodzę na profesjonalną licencję Polskiego Związku Triathlonu. Niestety wiem, że bez wsparcia finansowego i dalszego rytmu: trening - praca - trening, zawsze będę krok za najlepszymi.
Muszę też podkreślić, że jestem silnie wierzącą osobą i swoją drogę mocno łączę z Bogiem. Wiem, że bez Boga nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Stąd właśnie moja strona sportowa na Facebooku o nazwie Z Bogiem przez Triathlon. Właśnie jako takiego zna mnie środowisko triathlonowe. Mam za sobą ponad 50 startów biegowych, duathlonowych i triathlonowych.
Jestem siedmiokrotnym medalistą mistrzostw Polski w duathlonie i triathlonie amatorów, w 2019 zdobyłem aż cztery medale rangi Mistrzostw Polski. Ale najcenniejszym osiągnięciem jest właśnie 5. miejsce w kategorii open na mistrzostwach Polski na dystansie IronMan, o które walczyłem bark w bark z zawodowcami. Dodatkowo wynik 8 h 52 min stawia mnie w elitarnym gronie 25 Polaków, którym w historii naszego triathlonu udało się złamać barierę dziewięciu godzin. Sukcesem w sezonie 2019 jest fakt, że ani razu nie wypadłem poza czołową piątkę w kategorii open.
W wielkim skrócie mogę powiedzieć o triathlonie, że jest to wszechstronna dyscyplina będąca kombinacją pływania, kolarstwa i biegania. Zawodnik kolejno płynie, jedzie na rowerze i biegnie, a czas końcowy obejmuje również zmianę stroju i sprzętu sportowego. Ironman z kolei to wyścigi organizowane są na dystansach: 3,86 km (2,4 mil) pływanie, 180,2 km (112 mil) jazda na rowerze i 42,195 km (maraton, 26,2 mil) bieg. Wyścig zaliczany jest do długodystansowych startów triatlonowych.
Triathlon to niesamowita dyscyplina i jak każdy sport, potrafi stać się sposobem na życie, istotną jego częścią, a uczy o wiele więcej niż szkoła czy książki. Uczy wiary, nadziei i miłości - uczy pokory, szacunku i wytrwałości. Daje siłę, kształtuje człowieka - mnie ukształtował na pewno! Najbardziej w triathlonie lubię chyba samotność długodystansowca, uwielbiam ten czas, w którym znika wszystko. Godziny treningów i tysiące kilometrów, gdzie głowa jest totalnie wolna. Uwielbiam też dynamikę i różnorodność. Aż 3 dyscypliny docelowe i wiele godzin innych aktywności uzupełniających! Jeśli chodzi o dyscypliny, to każda ma inną specyfikę i każdą „lubi" się inaczej. Najchętniej uczęszczam na treningi kolarskie na dworze, bo na te pod dachem na trenażerze nie wskakuję już z taką werwą. Najpewniejszy czuję się z kolei w bieganiu. Pływanie to już inna bajka, a jak to bajka, to kiedyś nastąpi to dobre zakończenie. Jeśli chodzi o obciążenie, to fizycznie jest według mnie do pokonania dla każdego, ale nie każdy będzie mistrzem - mistrzami zostają zawodnicy z najsilniejszą psychiką. Wyścigi na dystansie długim to w 20 procentach mięśnie, potem w podobnym stopniu odpowiednie żywienie, a znacząca większość to już głowa i serce.
Tata zawsze mi kibicował i był na każdych zawodach na jakich mógł być, aż wreszcie w 2016 roku, po moim starcie na Ironman 70.3 Gdynia, sam zaczął biegać. Wzajemnie się wspieramy - wielka szkoda, że mieszkamy tak daleko od siebie, bo wtedy trenowalibyśmy wspólnie.
Będę księdzem jak mój ojciec - w Cerkwi prawosławnej to stwierdzenie brzmi jak najbardziej zwyczajnie. Czy chciałbyś pójść w ślady taty i zostań duchownym? - pytam Daniela.
- Tak to brzmi normalnie, bardzo normalnie. Celibat moim zdaniem jest niebezpieczny, bo skrajności są niebezpieczne - mogę to powiedzieć na swoim przykładzie. Po tym jak często i gęsto człowiek się zmienia i jak bardzo długo szuka i kształtuje swoje wnętrze. Wiem, o tym bo sam przeżyłem wiele, bardzo wiele skrajności. Kiedyś chciałem być duchownym, ba! - myślałem nawet o klasztorze, a teraz często o tym myślę, wracam myślami do tych czasów. Klasztor to już przeszłość, bo mam kobietę - kocham ją i wiem, że chcę założyć rodzinę - chcę być dobrym mężem i ojcem. Duchowny? To wielka odpowiedzialność, nie wiem czy byłem kiedyś gotowy, na pewno nie jestem teraz, a co będzie za rok, dwa, trzy? Wie to tylko jeden Bóg!
Kamil Pietraszko