Dziś policja zatrzymała transport z dziewięcioma nielegalnymi imigrantami. Większość z nich trafiła na bielską komendę i zostali, albo wkrótce zostaną przekazani straży granicznej.
Dwaj młodzi Kurdowie trafili do szpitala w Bielsku Podlaski.
Ich stan jest ciężki. Obaj spędzili 3 dni w przygranicznych lasach. Są wyziębieni i skrajnie wyczerpani. Jeden z nich, niespełna 30-letni, ma połamane żebra. Skopali go białoruscy pogranicznicy.
- Byliśmy akurat w większej grupie nic nie robiłem, siedziałem jak inni w tłumie. Nie wiem, dlaczego podeszli do mnie i zaczęli kopać wojskowymi butami w klatkę piersiową i brzuch - opowiadał, a jego słowa tłumaczył Arsalan Azzaddin, szef SOR-u i wicedyrektor bielskiego szpitala.
- Jeszcze musimy zrobić mu prześwietlenie, bo połamane żebra są bardzo blisko wątroby i innych organów. Muszę się upewnić, czy nie zostały uszkodzone - dodaje Azzaddin.
Nie mniej dramatyczna historia dotyczy trochę ponad 20-letniego Kurda. U niego zdiagnozowano odmrożenia nóg i zapalenie gardła.
Za pośrednictwem doktora Azzaddina dowiedzieliśmy się, jaka była bezpośrednia przyczyna zapalenia gardła. Mężczyzna, koczując przy granicy, chciał napić się wody. Miał ją w butelce, ale zamarzła. Butelkę ogrzał pod ubraniem, lód się trochę roztopił, ale woda była lodowata i po napiciu się jej, dostał zapalenia gardła.
Gdy przeszli na polską stronę granicy, odebrał ich Polak i wiózł do Niemiec. Transport został zatrzymany przez policję.
Obaj czują się oszukani. Gdy tu jechali, nie spodziewali się, co ich czeka. Za dostanie się do Niemiec zapłacili po 9 tys. euro.
Gdy chcieliśmy zrobić im zdjęcie, prosili, by go nie publikować.
- Moja mama, by się zapłakała - powiedział starszy z Kurdów.
(azda)