Kuriera, który przez Bielsk w starej karetce przewoził nielegalnych imigrantów, policjanci poszukiwali przy wsparciu psów i śmigłowca.
Pozostawił on przewożone osoby w aucie, a sam uciekał wzdłuż rzeki. Po jakimś został znaleziony. Był cały mokry, bo wpadł do wody i trząsł się z zimna. Drugiego z „kurierów" policjanci zatrzymali wcześniej.
Radiowozy i nisko latający śmigłowiec wzbudził spory niepokój wśród mieszkańców spokojnego miasta.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Policja w Bielsku zatrzymała dwóch kurierów przewożących imigrantów. Szukał ich śmigłowiec i psy
Policyjny pościg za kierowcą podrabianej karetki, którą jechali imigranci [WIDEO, FOTO]
Zatrzymani po pościgu to mieszkańcy województwa mazowieckiego w wieku 29 i 31 lat. Obaj mężczyźni usłyszeli już zarzuty pomocy w nielegalnym przekraczaniu granicy. Przestępstwo to zagrożone jest karą od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Na wniosek prokuratury sąd umieścił ich w areszcie tymczasowym.
Jeden z nich przyznał się do zarzucanych mu czynów, drugi nie. Jego udział w przewozie cudzoziemców jest trudny do podważenia, ale podważa on swoją winę jako uczestnika procederu nielegalnego przekraczania granicy.
Śledczy ustalili także, skąd pochodziła karetka, którą wieźli cudzoziemców. Kilka lat temu sprzedał ja szpital w Ciechanowie. Od tamtej pory parokrotnie zmieniała właścicieli, no i ostatecznie w Bielsku została zatrzymana z imigrantami na pokładzie.
Dwaj przewoźnicy z karetki to nie jedyni „kurierzy", wobec których bielska prokuratura prowadzi postępowanie.
Jak przekazał nam Adam Naumczuk, szef bielskiej prokuratury, od 11 października wszczęła ona 21 postępowań w związku z zatrzymaniem transportów nielegalnych imigrantów na terenie powiatu bielskiego. Wszystkich postępowań (w różnych sprawach) bielska prokuratura w październiku prowadziła ponad 160. W związku z nimi zarzuty usłyszało już 27 osób, Cztery z nich, w tym dawaj wspomniani mężczyźni z karetki, trafili do aresztu. Znaczna większość wymienionych osób to cudzoziemcy, siedem to obywatele Polski.
Prokuratura zarzuty kieruje tylko wobec „kurierów", czyli kierowców przewożących imigrantów. Sami imigranci zarzutów nie otrzymują, ich czeka inny los. W przypadku osób potrzebujący interwencji medycznej, a takich jest sporo, trafiają do szpitala, niektórzy później do ośrodków dla uchodźców. Większość z nich przekazywana jest Straży Granicznej i jeśli nie chcą ubiegać się o azyl w Polsce, to wracają na Białoruś. Wcześniej są przesłuchiwani przez policję.
A co z „kurierami", którzy usłyszeli zarzuty? Prokuratura przygotowuje akty oskarżenia, śledczy próbują ustalić kolejne osoby zamieszane w proceder przerzucania nielegalnych imigrantów przez granicę. Ci, co się nie przyznali się do winy, potwierdzają, że rzeczywiście wieźli cudzoziemców, ale podważają, by świadomie uczestniczyli w procederze organizacji nielegalnego przekraczania granicy. Zaprzeczają też, by świadomie czerpali korzyści z tego przestępstwa. To ma ogromne znaczenie, bo przestępstwem jest udział w organizacji nielegalnego przekroczenia granicy, a nie samo przewiezienie lub okazanie pomocy osobom, które już nielegalnie przebywają na terenie kraju.
Niektórzy z kolei twierdzą, że znaleźli ogłoszenie w internecie, w którym ktoś oferował wynagrodzenie za przewóz osób. Podkreślają, że zgłaszając się nie wiedzieli, że chodzi o nielegalnych imigrantów i z przekraczaniem przez nich granicy nie mieli nic wspólnego. Są też tacy, którzy twierdzą, że podwozili przypadkowo spotkane osoby, bo te poprosiły o taką pomoc.
Jest też przypadek osoby, która przewoziła nielegalnego imigranta, ale był on jej rodziną. Według zeznań, cudzoziemiec zadzwonił dopiero, gdy po nielegalnym przekroczeniu granicy był już w Polsce i poprosił o zabranie ze wskazanego miejsca. Sam podejrzany przejścia przez granice nie organizował.
Prawnie sytuacje te nie są jasne i przed skierowaniem aktu oskarżenia do sądu śledczy muszą ustalić wiele szczegółów i zebrać materiał dowodowy.
(azda)