Jest całkiem prawdopodobne, że do Unii Lubelskiej (1569) by nie doszło, gdyby król Zygmunt August doczekał się syna z którąś ze swoich żon np. Barbarą Radziwiłłówną.
Ostatni z Jagiellonów na polskim tronie był na Litwie monarchą dziedzicznym, natomiast w Koronie sytuacji była inna. Przy każdym wyborze Jagiellona na tron Polski, wymagana była zgoda szlachty i możnowładców, więc początkowo był sceptyczny wobec zacieśniania więzów polsko-litewskich. Jednak lata mijały i król Zygmunt zdał sobie sprawę, że nie doczeka się dziedzica i obawiał się, że po jego bezpotomnej śmierci związek obu państw się całkiem rozpadnie i rozpoczął konsekwentne, mimo oporu litewskich możnych, starania o zacieśnieniem więzi.
Bielsk sporo zawdzięcza Jagiellonom. Upamiętnia ich w końcu ulica - Jagiellońska oraz Park Aleksandra Jagiellończyka - króla Polski. O dziwo, wielki książę Witold, nie doczekał się upamiętnienia. A to właśnie on lokował nowe miasto, nadając w 1430 roku Bielskowi przywilej na wójtostwo i nakazując osadzać tam Polaków i Niemców (w znaczeniu katolików). Obok średniowiecznego - ruskiego- Bielska rozłożonego w okolicach dzisiejszej Góry Zamkowej, powstało nowe miasto, gdzie ulokowano rynek, kościół oraz ratusz.
I tak sobie te dwa miasta (ruskie i lackie) funkcjonowały oddzielnie przez kilkadziesiąt lat, aż kolejny z Jagiellonów - Aleksander nadał miastu pełne prawa magdeburskie (1495) łącząc Bielsk w jeden organizm. Ten długi okres, między jednym przywilejem a drugim jest zastanawiający. Jest hipoteza, że mogła to być forma kary dla mieszczan (przynajmniej Rusinów) za poparcie dla Świdrygiełły w czasie wojny domowej, która wybuchła po śmierci Witolda na Litwie.
Dobrodziej Bielska Aleksander Jagiellończyk, stryj Zygmunta Augusta, panował w Polsce i żył stosunkowo krótko, podobnie jak jego brat Jan Olbracht. Aleksander przeżył 44 lata, panując w Polsce zaledwie 4 lata. Poważny polski historyk Władysław Czapliński, sugerował nawet, że chorował (podobnie jak Jan Olbracht) na przywleczoną wówczas do Polski (z Ameryki) wyjątkowo zjadliwą chorobę weneryczną - kiłę (syfilis).
Po raz pierwszy epidemia pojawiła się w Europie podczas wojen, które toczyli Francuzi z Habsburgami we Włoszech (1494) i szybko rozprzestrzeniła się na inne kraje. Dlatego istnieje teoria, iż chorobę przywieziono do Barcelony po drugiej wyprawie Kolumba (1493–1494), podczas której masowo gwałcono kobiety indiańskie (choroba istniała w łagodnej formie w Ameryce przed przybyciem Kolumba).
Według kronikarza Marcina Bielskiego chorobę do Polski przywlokła w roku 1495 pewna kobieta znana jako Wojciechowa, żona niejakiego Wojciecha Białego z Krakowa, która powróciła zakażona z odpustu w Rzymie. Krótko potem w wyniku zachorowań na kiłę umrzeć mieli królowie Polski: Jan Olbracht (zm. 1501) i Aleksander Jagiellończyk (zm. 1506) oraz ich brat, prymas Polski i kardynał Fryderyk Jagiellończyk (zm. 1503).
Na ogół przyjmuje się, że Aleksander należał do mniej zdolnych Jagiellończyków. Ówczesny medyk, a także od ok. 1500 roku wykładowca i profesor Akademii Krakowskiej oraz pisarz Maciej Miechowita pisał: „przewyższał rodzeństwo swoje pod względem tęgości fizycznej, ale ustępował mu w zdolnościach umysłowych”.
Ostrożny w postępowaniu, nieśpieszący się z decyzją , posiadał - jak napisał Władysław Czapliński - ważną zaletę: umiał skupić wokół siebie doradców i współpracowników najwyższej klasy. Wśród nich na pierwsze miejsce wybijali się Erazm Ciołek i kanclerz, a potem prymas Jan Łaski. Był też ostatnim Jagiellonem, który władał językiem litewskim.
(ms)