Kilka dni temu działacze ugrupowania Polska 2050 związanego z Szymonem Hołownią zorganizowali konferencję prasową ws. zamknięcia kolejowej bocznicy towarowej w Bielsku Podlaskim.
W konferencji wzięli udział: Katarzyna Todorczuk - partnerka PL2050 na rzecz Samorządu Otwartego oraz Łukasz Nazarko - lider PL2050 na Podlasiu.
Wystosowali oni nawet pismo do prezesa PKP PLK w tej sprawie. Skarżą się w nim, że wspomniana bocznica przez 60 lat była używana i służyła bielskim przedsiębiorcom, a teraz po prostu została zamknięta.
- Z informacji uzyskanych od przedsiębiorców korzystających dotychczas z bocznicy przeładunkowej w Bielsku Podlaskim wynika, że decyzja ta uderzy w prowadzoną przez nich działalność gospodarczą, podniesie koszty transportu i utrudni realizację wielu inwestycji planowanych w województwie podlaskim, w tym budowę trasy S19, na którą właśnie w ostatnich miesiącach są zawierane umowy z wykonawcami - czytamy w piśmie Polska 2050 do prezesa PKP PLK.
W piśmie dodali, że najbliższe bocznice przeładunkowe zlokalizowane są w Hajnówce i Czeremsze, a z powodu zamknięcia tej w Bielsku, transport zostanie przerzucony na tiry jeżdżące DK 19, co z kolei zwiększy emisję spalin i zanieczyszczenie środowiska.
Podkreślili również, że niedawno przeprowadzono remont linii kolejowej prowadzącej do bocznicy, co tym bardziej czyni jej zamknięcie niezrozumiałym.
Na koniec zaapelowali o ponowne uruchomienie bocznicy.
Konferencja odbyła się w Białymstoku i nie było na niej przedsiębiorców.
A jak sytuacja wygląda z punktu widzenia Bielska?
Bielskie firmy budowlane, jeśli w ogóle korzystają z transportu kolejowego, to w ograniczonym stopniu. Unihouse i Danwood swój transport opierają głównie na tirach. Moduły domów od dawna jeżdżą krajową 19. Maksbud dysponuje nawet własną flotą do transportu kruszywa i towarów ponadgabarytowych. Zresztą Danwood podobnie ma tiry ze swoim logiem. Z kolei korzystają spółki Krex i Energo, zajmujące się m.in. handlem węglem, ale one mają swoją bocznicę.
Nie oznacza to jednak, że bocznica była niewykorzystywana. Dość często przeładowywane na niej było m.in. drewno, ale także inne towary.
O powody zamknięcia bocznicy oraz związane z nią plany na przyszłość zapytaliśmy rzecznika PKP PLK.
Okazuje się, że czeka ją kolejna przebudowa, bo obecnie emituje ona zbyt duży hałas.
- Towarowa bocznica kolejowa w Bielsku Podlaskim wyłączona została z użytku, gdyż Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku wskazał przekroczenie o kilka decybeli obowiązujących norm natężenia hałasu - wyjaśnia Tomasz Łotowski z zespołu prasowego PKP PLK. - Przygotowywane jest rozwiązanie – zabezpieczenie terenu, które pozwoli na dalsze funkcjonowanie transportu kolejowego, przy jednoczesnym zapewnieniu mieszkańcom wymaganego komfortu. PLK zamierzają jak najszybciej ponowne udostępnić bocznicę przewoźnikom i lokalnym firmom. Na czas jej wyłączenia stale dostępne są towarowe punkty przeładunkowe w Hajnówce i Czeremsze.
Uciążliwość hałasu ma pewnie związek z tym, że w dość bliskiej odległości od bocznicy przeładunkowej powstały i powstają kolejne bloki mieszkalne. Wcześniej, gdy w bezpośrednim sąsiedztwie torów nie było osiedla, a i domów niewiele, to na hałas nikt się nie skarżył. Teraz stukanie i rumor podczas przeładunków może mieszkańcom nowego bloku przeszkadzać.
Natężony ruch na torach uprzykrza też życie mieszkańcom miasta, a zwłaszcza kierowcom. Przejazd pociągu powoduje zamknięcie szlabanów na przejazdach kolejowych i szczególnie w godzinach szczytu ogromne korki na krajówkach i w centrum Bielska. A przypomnijmy, że kolej i tak zwiększyła już liczbę kursów osobowych na trasie Białystok - Czeremcha i Białystok - Hajnówka.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Włóczęgą Wschodu z Bielska nad Bałtyk. W czerwcu ma ruszyć nowe połączenie kolejowe
(bisu)
Zdjęcia z konferencji prasowej i pismo Polska 2050 (materiały konferencyjne)