W czasach, kiedy zamknięto wszystkie domy kultury, zakazano imprez i wesel, zostało na prawdę niewiele miejsc gdzie się można przyjść, coś kupić lub sprzedać a przynajmniej porozmawiać ze sprzedawcą. Takim miejscem jest rynek.
Ale i tutaj nastroje są ponure. Wszyscy spodziewają się kolejnych ograniczeń, w tym zamknięcia rynku. Żyć jakoś jednak trzeba. Dzisiaj pogoda jakby na przekór nastrojom okazała się sprzyjająca, choć było dosyć chłodno. Tym razem paniki nie widać, nikt nie wykupuje towaru. Jest jeszcze trochę chryzantem , które się nie sprzedały z wiadomych względów. Są również sztuczne kwiaty.
Panuje ogólny pogląd, że jakiekolwiek by jeszcze zakazy nie wprowadzono, nie zmieni to rzeczywistości. Sytuacja epidemiczna w krajach, gdzie wprowadzono lockdown i w krajach, gdzie jego nie wprowadzono, jest i tak podobna. Tu i tam ludzie chorują.
Za to na bielskim rynku pojawiły się też pierwsze gadżety bożonarodzeniowe. Kto wie, może się lepiej zaopatrzyć teraz, niż czekać na to co znów premier ogłosi. Na rynku sporo przetworów w słoikach, taki czas, zarówno papryki jak i grzybów marynowanych (ceny od 10 do 14 zł za słoik). Można również dostać np. marynowane serki korycińskie w cenie 10 zł za słoiczek. Nie brakuje też czosnku, który jest dobry na wszystko.
2 zł kosztowała natomiast szklanka pestek z dyni. Pestki same w sobie są smaczne, natomiast zupa z dyni ma właściwości lecznicze - poprawia pracę żołądka i zalecana jest tym, którzy mają problemy trawienne.
(ms)