Radca prawna Alina Sobolewska, która jest zarządcą sądowym Spółdzielni Mleczarskiej poinformowała o zamiarze sprzedania majątku mleczarni podczas piątkowego spotkania z rolnikami w Izbie Rolniczej w Porosłach.
Informacja ta została też ogłoszona na stronie internetowej kancelarii.
Bielmlek decyzją sądu jest w stanie restrukturyzacji, którą przeprowadza właśnie Alina Sobolewska.
Spółdzielnia już od wiosny ubiegłego roku ma poważne problemy finansowe. Gdy przestała płacić za mleko dostarczane przez rolników, ci zaczęli protestować i przechodzić do konkurencyjnych podmiotów. Wielu do dziś nie otrzymało zaległych pieniędzy. Sytuacja zakładu z dnia na dzień była coraz gorsza.
Sprawa Bielmleku była nawet omawiana na poziomie ministerstwa rolnictwa i Sejmu. Wówczas minister rolnictwa i jego były zastępcą, a zarazem prezes Bielmleku Tadeusz Romańczuk zapowiadali, że bielska mleczarnia wkrótce stanie na nogi.
Czytaj więcej: Co o Bielmleku mówili minister Ardanowski, prezes Romańczuk i rolnicy?
Jeszcze w czerwcu bieżącego roku Tadeusz Romańczuk mówił o tym, że upadłość spółdzielni to tylko plotki i wkrótce plan jej ratowania zostanie wprowadzony w życie.
Bardziej stonowana w swoim optymizmie była zarządca. W czerwcu Sobolewska przyznawała, że jest szansa na uratowanie spółdzielni, ale nie była w stanie tego obiecać. Zapewniała, że zrobi wszystko, by wznowić produkcję i by Bielmlek znowu zarabiał. Prowadziła także negocjacje z wierzycielami spółdzielni. Największymi z nich są Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, który udzielił gwarancji na kredyt zaciągany przez Bielmlek, i i Bank Ochrony Środowiska, który kredytu udzielił. Po czterech miesiącach okazało się, że bielskiej mleczarni nie da się uratować.
- Zostałam powołana do przeprowadzenia restrukturyzacji Bielmleku - wyjaśnia w rozmowie z nami Alina Sobolewska. - Przygotowałam plan restrukturyzacji i przedstawiłam go wierzycielom. Ten pierwszy plan zakładał uruchomienie produkcji, ograniczenie wierzytelności i stopniowe spłacanie długów z zysku wypracowywanego w kolejnych latach. Ten plan nie został jednak zaakceptowany przez wierzycieli. Opracowałam więc kolejny, który zakłada sprzedaż majątku Bielmleku. Ten plan wierzyciele zaakceptowali. Musi go jeszcze zatwierdzić sąd. I wówczas mogę zawrzeć układ z wierzycielami, dokonać sprzedaży majątku, a z otrzymanych funduszy spłacić długi.
Jak podała, obecnie zadłużenie Bielmleku sięga 246 mln zł. Majątek spółdzielni wyceniono na około 140 mln zł.
- Rolnicy obawiają się, że jako udziałowcy będą musieli spłacać pozostałe zadłużenie - mówi Leon Antoniuk, były dostawca i udziałowiec Bielmleku.
Zgodnie z prawem spółdzielczym udziałowcy odpowiadają za długi spółdzielni do wysokości swoich udziałów. Udziałowcami Bielmleku są rolnicy dostarczający mleko. Udziały swoje wpłacali na zasadzie potrącania procentu od ceny mleka. Wielu z nich nie spłaciło jednak całej kwoty udziałów, a ta opiewa na 50 tys. zł. Swego czasu zarząd spółdzielni, by zwiększyć zdolność kredytową, podwoił wysokość udziałów, wirtualnie powiększając majątek Bielmleku o około 40 mln zł. Dzięki temu został przyznany kredyt, ale po protestach i odwołaniach przywrócono kwotę udziałów do 50 tys. zł. Rolnicy jednak obawiają się, że wierzyciele mogą upomnieć się o taki majątek, który stał się podstawą do udzielenia kredytu.
Alina Sobolewska uspokaja jednak, iż w przypadku planowanej sprzedaży majątku zawiera ona układ z wierzycielami - spłaca ich według ustalonych proporcji i zamyka proces restrukturyzacji. Wówczas pozostałe ponad 100 mln zł długu powinno zostać umorzone. Jeśli sprzedaż i zawarcie układu z wierzycielami nie dojdzie do skutku, Bielmlek będzie musiał ogłosić upadłość. Wówczas, by spłacić długi, syndyk może sięgnąć do kieszeni rolników. Nie wykluczone jednak, że nawet w przypadku sprzedaży majątku, część długów z tych pozostałych 100 mln zł, pozostanie obciążeniem Bielmleku.
Planowana przez radcę prawną sprzedaż majątku nie oznacza upadłości spółdzielni. Ta ciągle może funkcjonować, choć na innych zasadach, bo nie będzie już miała zakładów do przetwarzania mleka i ich wyposażenia. Znak towarowy i markę jednak zachowa.
- Planowana sprzedaż obejmuje tylko majątek spółdzielni, a nie samą spółdzielnię. Ta jako podmiot może działać dalej - zaznacza radca prawna. - Udziałowcy pozostają jej udziałowcami, zarząd zarządem i może ona prowadzić dalej działalność gospodarczą. W jakiej formie i na jakich zasadach to już nie leży w mojej gestii. Sprzedaż majątku i spłata wierzycieli zamyka proces restrukturyzacji i moja rola się kończy.
Alina Sobolewska przyznała też, że ma już chętnych do kupienia majątku Bielmleku.
- Inaczej nie przystępowałabym do jej sprzedaży - mówi radca prawna. - Oczywiście tego, kto jest zainteresowany, nie mogę zdradzić.
Oferty kupna można składać do 30 października.
Radca przyznaje, że gdyby potencjalni nabywcy poczekali do upadłości Bielmleku, jego majątek mogliby kupić taniej, ale obecnie jest on bardziej atrakcyjny, bo zakład jest w zastoju, ale działa.
- Właściwie produkcję w nim można uruchomić z marszu. Jedynie proszkownia, by osiągnąć poziom produkcji i suszenia proszku, tak by produkt wyjściowy był odpowiedniej jakości, potrzebuje około pół roku. To, biorąc pod uwagę proces technologiczny, również nie jest długim okresem. - opisuje Alina Sobolewska. - Budowa i uruchomienie takiej nowoczesnej proszkowni od podstaw zajęłaby kilka lat i pochłonęła ogromne fundusze. Tu praktycznie wszystko jest gotowe. Stąd pewnie zainteresowanie potencjalnych nabywców.
Bielmlek zbudował proszkownię tuż przed załamaniem finansowym. Nigdy nie została uruchomiona. Niewykluczone, że to właśnie ta ogromna inwestycja przyczyniła się do kryzysu spółdzielni, z którego nie zdołała już się podnieść. Na kryzys nałożyły się też zmiany na stanowisku prezesa spółdzielni. Ze stanowiska tego Romańczuk zrezygnował, gdy otrzymał posadę wiceministra rolnictwa. Przez jakiś czas Bielmlekiem kierował inny członek zarządu, córka Romańczuka i jeszcze jedna osoba związana ze środowiskiem polityki. Po utracie posady w resorcie Romańczuk wrócił na fotel prezesa, a spółdzielnia stanęła już nad finansową przepaścią.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że prezes Romańczuk nie odpowiada finansowo za upadek mleczarni. Pobiera swoje niemałe wynagrodzenie, a jak Bielmlek padnie, to dostanie jeszcze odprawę, za którą pośrednio zapłacą rolnicy - podkreśla Leon Antoniuk.
Prezes spółdzielni jest jej pracownikiem, prawo nie nakłada na niego odpowiedzialności finansowej za stan kierowanego podmiotu, ale jako pracownik ma prawo do wynagrodzenia i odprawy. Nawet w przypadku upadłości zobowiązanie to musi zostać spłacone.
Po opublikowaniu tego tekstu otrzymaliśmy mailową informację od Tomasza Pisarczyka ze Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek w stanie restrukturyzacji, iż proszkownia, o której wspomnieliśmy, została uruchomiona ponad rok temu i wyprodukowała kilkaset ton proszku. Suszone były zarówno mleko jak i serwatka, a wyprodukowany proszek został zapakowany na nowej linii pakującej.
Inwestycja jednak nie zdążyła w pełni rozwinąć skrzydeł i przynieść odpowiednio wysokich zysków Spółdzielni.
(bisu)