Poranek był dosyć rześki, ale po godz. 10.00 zrobiło się gorąco. Zbliżając się do miejskiego bazaru słychać było to monotonne, to skoczne zawodzenie. Tak, to on, człowiek-orkiestra ponownie prezentował swoje umiejętności na bielskim rynku.
W zasadzie trudno mu zabronić pomysłowości. Człowiek jak twierdzi nie kradnie, nie żebrze, jedynie śpiewa - czyli wykonuje działalność artystyczną. A w sztuce, jak to w sztuce, opinie bywają podzielone. Ktoś mu wrzuci do puszki parę złotych, ktoś inny doradzi, aby zmienił miejsce pobytu.
Okoliczni sprzedawcy trochę marudzą, że akurat repertuar nie za dobry. Weselno- biesiadny, przerywany okrzykami na cześć Podlasia, tudzież miejscowości, w której prowadzi swoją działalność. Niektórzy woleliby usłyszeć więcej jazzu albo bluesa w jego wykonaniu.
Z innych rzeczy warto odnotować, że udało się znaleźć pomidory tańsze niż w sklepie, bo po 3,50 za kilogram, ale nie jest to reguła. Przeważnie cena rynkowych pomidorów to 4-5 zł, malinowe trochę droższe. W sklepach Społem czy Arhelanu pomidory wciąż od 3,99 do 4,56 zł za kilogram. Dużo natomiast jagód i borówek. Za kilogram borówek to ok 17 zł, ale jeżeli kupujemy na szklanki to np. szklanka jagód wyniesie 3 zł.
Podrożał miód, ponoć w tym roku nie było go za dużo. Na jednych stoisku za duży słoik sprzedawca chciał 40 zł. Jajka tańsze, choć nie tak tanie jak w sklepie. Kilogram 13 zł, ale ponoć od kur z wolnego wybiegu.
Sporo też stoisk ze sprzętem wędkarskim rozstawiło się na rynku. Wędkarzy mniej, i to narzekaj, że ryba nie bierze. Pewnie boi się koronawirusa.
(ms)
Czwartkowy rynek: