Rynek już działa na pełnych obrotach. Świadczą o tym także dość licznie przybyli do Bielska ludzie proszący o jałmużnę. Dzisiaj było ich pięciu, a może nawet sześciu.
Wiadomo, że nie są to miejscowi, a przyjezdni. Większość była odziana w odpowiedni strój do wykonywanego zawodu - bo raczej nie ma wątpliwości, że nie są to osoby, którym powinęła się noga w życiu, ale ludzie, którzy uczynili z procederu żebractwa stałe źródło zarobku.
Ale był jeden wyjątek, mężczyzna bardzo dobrze odziany, wkrótce okazało się, że to szef tamtych pozostałych. On z kolei zbierał na operację. W sumie ciekawe czy zebrał więcej.
Truskawki już po 6 zł za kilogram, jajka za 10-12 zł, czereśnie tez można kupić za 12 zł. Pomidory w sumie też nie drogie - ot sezon. Pojawiły się dwa stoiska ze starzyzną. Było nawet kilka ciekawych przedmiotów. Święty obrazek za sto złotych oraz zegar w podobnej cenie. Za 25 zł można było kupić maszynkę do mielenia mięsa.
Jednak najciekawsze tym razem było niepozorne troszeczkę podniszczone pudełko drewniane z wygrawerowanym herbem miasta - turem i napisem Bielsk Podlaski. Kosztowało 10 zł i chyba to nie była to zbyt wygórowana cena za pamiątkę z miasta.
(ms)
Dzisiaj na rynku: