Chodzi o tragiczne wydarzenia z sierpnia 2017 roku, do których doszło w Bielsku Podlaskim.
10-letnia bielszczanka w niedzielę 13 sierpnia pojechała z rodzicami do aquaparku w Hajnówce. Po powrocie źle się poczuła. Skarżyła się na bóle w klatce piersiowej i problemy z oddychaniem. Był dzień świąteczny, więc rodzice zawieźli ją do lekarza do ambulatorium przy szpitalu. Po badaniu lekarz z ambulatorium przepisał jej jedynie środki przeciwbólowe. Odsyłając do domu, polecił, aby rodzice z dzieckiem zgłosili się do lekarza rodzinnego, gdyby dolegliwości nie ustały.
Następnego dnia dolegliwości nie ustały, wręcz pojawiły się kolejne: wymioty i nudności. Rodzice udali się z dziewczynką do lekarza rodzinnego z niepublicznej przychodni. Tam przyjął ją młody lekarz. Stwierdził jednak, że nie jest w stanie ocenić, co dolega pacjentce i poprosił, by zgłosiła się za kilka godzin, kiedy będzie bardziej doświadczona lekarz, która lepiej zna pacjentkę. Ta lekarz również niewiele pomogła. Do środków przeciwbólowych przepisanych w ambulatorium dodała jeszcze elektrolity, by 10-latka się nie odwodniła. To jednak nie rozwiązało problemu.
Kolejnego dnia było jeszcze gorzej. Dziewczynka była osłabiona, jej dolegliwości bardziej dotkliwe. Akurat znów był to dzień świąteczny (15 sierpnia). Rodzice ponownie zawieźli ją do ambulatorium. Tam lekarz, widząc stan dziewczynki, od razu wysłał ją na oddział dziecięcy. Było jednak za późno. Lekarze z oddziału już nie zajmowali się ustalaniem przyczyn dolegliwości. Musieli walczyć o jej życie. Po dwóch godzinach stanęło jej serce. Kilka godzin reanimacji nic nie dało. 10-latka zmarła.
Wcześniej nie miała żadnych poważniejszych objawów. Była zdrową, radosną 10-latką.
Przyczyny i okoliczności jej śmierci badała prokuratura. Przeprowadzono sekcję zwłok. Śledczy sprawdzali, czy lekarze badający dziewczynkę, mogli jej pomóc i czy nie powinni wcześniej skierować jej na jakieś badania. Postępowanie trwało ponad 2 lata. W sprawie opinie wydawali liczni biegli. Jeden z nich stwierdził m.in. iż gdyby pacjentkę poddano w odpowiednim czasie zwykłemu badaniu USG, pozwoliłoby ono na wykrycie przyczyny dolegliwości i być może uratować jej życie.
A przyczyną jej śmierci była niewykryta wcześniej przepuklina. Doprowadziła ona do uszkodzenia układu pokarmowego, skażenia organizmu i śmierci dziewczynki. Początkowe ustalenia biegłych wskazywały, iż była to wada wrodzona, ale później miało to być jeszcze weryfikowane.
Ostatecznie Prokuratura Regionalna w Białymstoku w całym zdarzeniu nie dopatrzyła się naruszenia prawa i umorzyła postępowanie.
Prokuratura Regionalna w Białymstoku prowadziła śledztwo w sprawie narażenia w dniach od 13 do 15 sierpnia 2017 roku w Bielsku Podlaskim małoletniej Martyny na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarzy udzielających pokrzywdzonej pomocy medycznej w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Bielsku Podlaskim oraz w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Bielsku Podlaskim - potwierdził prokurator Paweł Sachoń z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku. - Przedmiotem śledztwa było ustalenie, czy lekarze sprawujący opiekę nad dziewczynką dopuścili się nieprawidłowości i zaniedbań w opiece medycznej, co skutkowało nieumyślnym spowodowaniem Jej śmierci w dniu 15 sierpnia 2017 roku w SP ZOZ Szpitalu Powiatowym w Bielsku Podlaskim, tj. o czyn z art. 160 § 1 i 2 k.k. w zb. z art. 155 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. Nadto uprzejmie informuję, że śledztwo w tej sprawie zostało umorzone postanowieniem z dnia 17 marca 2020 r., wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego (na zasadzie art. 17 § 1 pkt 2 k.p.k.). W uzasadnieniu decyzji merytorycznej prokurator szczegółowo odniósł się do ustalonego stanu faktycznego i wniosków zawartych w opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej.
Jak dodał, postanowienie prokuratury nie jest prawomocne. Zostało ono zaskarżone przez rodziców zmarłej dziewczynki. Ich zażalenie wkrótce rozpatrzy bielski sąd.
(bisu)