Minister zdrowia Łukasz Szumowski w wywiadzie dla money.pl przyznał, że zanim związał się z polityką, dość dobrze sobie radził jako lekarz i obracał się w biznesie.
Było to na przełomie 2013 i 2014 roku. Łukasz Szumowski, wówczas ceniony profesor medycyny niekojarzony zupełnie z polityką, związał się ze spółką Necor, której prezesem jest suwalczanin Daniel O. (obecnie toczą się wobec niego postępowanie karne związane z wielomilionowym oszustwem). Spółka ta miała zbudować klinikę kardiologii przy szpitalu w Bielsku Podlaskim.
„Lata temu miałem pomysł, by na północy Polski otworzyć klinikę leczenia chorób serca, w miejscu, gdzie brakowało takiej usługi - konkretnie w Bielsku Podlaskim. Tam samorząd zgłosił takie zapotrzebowanie, więc zgromadziliśmy grupę lekarzy. I szukaliśmy inwestora z pieniędzmi, który sfinansowałby budowę. Jeden z kolegów lekarzy przyprowadził pana Daniela O. Przedstawiony nam był jako młody biznesmen, podpisaliśmy umowę i… pieniędzy nigdy nie zobaczyliśmy. Dawno temu wyszedłem z tego biznesu i moja żona też próbowała. Chciała sprzedać udziały w martwej spółce komandytowej, która miała działać na rzecz tej inwestycji, ale Daniel O. nie zrealizował umowy przejęcia udziałów. Później trafił do aresztu. Ostatecznie jednak i żona wyszła z tego biznesu” - mówił minister Łukasz Szumowski w wywiadzie dla money.pl.
Obecny minister zdrowia, jeszcze jako członek ekipy spółki Necor, kilkakrotnie odwiedził bielski szpital i uczestniczył w rozmowach z dyrekcją placówki i władzami powiatu na temat nawiązania współpracy.
- Pamiętam profesora Szumowskiego, obecnego ministra - wspomina Piotr Bożko, wicestarosta bielski. - Spotykaliśmy się podczas rozmów w szpitalu dwukrotnie. Wówczas nie był on kojarzony z polityką, był przede wszystkim profesorem i kardiologiem, osobą wiarygodną i kompetentną. Podczas rozmów on i przedstawiciele spółki opisywali wizję projektu, a my - swoje oczekiwania. Skąd w ogóle wzięła się ta inicjatywa? Po raz pierwszy powiedziała mi o niej dyrektor szpitala Bożena Grotowicz. To do niej pierwsze kroki skierowali inwestorzy.
Z dyrektor nie udało nam się w tej sprawie porozmawiać.
Inwestycja była dość nietypowa. Klinika powstała jako nadbudowa jednego z budynków bielskiego szpitala (dokładnie ginekologii). W umowie zawarto, iż powiat pozostaje właścicielem nieruchomości, a inwestor, czyli spółka Necor - właścicielem poniesionych nakładów. Dostęp do mediów (prąd, woda, ogrzewanie) miał zapewniać szpital. Odpłatnie oczywiście. Dodatkowo za dzierżawę nieruchomości spółka miała opłacać miesięczny czynsz. Umowa zakładała też, że klinika i szpital nie będą prowadziły konkurencyjnej działalności. Podpisano ją na 10 lat, ale zakładano, że współpraca potrwa dłużej.
- Umowa była korzystna dla obu stron, zachowywała prawa własności powiatu do nieruchomości, wykluczała działania sprzeczne z interesem naszego szpitala, ale też gwarantowała zabezpieczenie dla inwestora. I co najważniejsze zapewniała specjalistyczną opiekę kardiologiczną, której na naszym terenie brakowało - wspomina Piotr Bożko. - Rada powiatu wyraziła zgodę na dzierżawę nieruchomości. Po drodze jednak pojawiło się mnóstwo problemów. Liczyliśmy, że inwestycja zostanie szybko zrealizowana, ale okazało się, że musieliśmy na jej zakończenie poczekać kilka lat...
Początkowo budowa szła sprawnie. Później pojawiły się problemy, a roboty zostały wstrzymane. I całe przedsięwzięcie zostało zawieszone na kilka lat (choć inwestor płacił umowny czynsz). Zaczęło się poszukiwanie podmiotu, który dokończy inwestycję. Aż w końcu pojawił się Scanmed.
- Spółka ta wstąpiła w prawa firmy Necor - mówi wicestarosta. - Sprawy rozliczeń obu podmiotów są tajemnicą handlową. Dla nas liczy się, że inwestycja została dokończona i klinika już działa.
Relację z otwarcia kliniki umieściliśmy w artykule: Otwarcie Centrum Kardiologii Scanmed w Bielsku Podlaskim. W naszej części województwa takiej placówki nie było [FOTO]
Piotr Bożko dodaje, iż zaczynając rozmowy ze spółką biznesmena z Suwałk, zarząd powiatu nie mógł wiedzieć o zdarzeniach, które nastąpią w przyszłości.
- Takich rzeczy nie da się przewidzieć - mówi. - Oferta współpracy była z punktu widzenia szpitala i samorządu atrakcyjna. I zresztą taka jest rzeczywiście. Wszystkie nakłady związane z powstaniem kliniki poniesione zostały przez inwestora, jako samorząd do niej nie dokładaliśmy. Trwało to dłużej niż zakładaliśmy, ale w końcu inwestycja została dokończona przez inny podmiot i możemy z niej korzystać. Mieszkańcy mają dostęp do specjalistycznej kliniki kardiologicznej i z tego należy się cieszyć.
(bisu)