Napisać, że z powodu epidemii handel na rynku zamarł byłoby przesadą. Po sprzecznych sygnałach z początku tygodnia, najpierw że targowisko ma być całkiem zamknięte, później że zamknięte ale.... Okazało się, że na bielskim targowisku w sumie można handlować.
Oczywiście produktami spożywczymi. Bo w czwartek inne stoiska rzeczywiście były puste. Kupujących też było mniej, niż zwykle, co zrozumiałe, ale nie aż tak, że rynek całkowicie opustoszał. Niektórzy bielszczanie postanowili uzupełnić swoje zapasy o świeże owoce i warzywa.
Poniekąd to logiczne. Skoro sklepy spożywcze są otwarte, to dlaczego handlujący na rynku sprzedawcy żywności mają być traktowani inaczej? Poza warzywami można też dzisiaj było nabyć sery korycińskie oraz miód. Były otwarte stoiska mięsne i z rybami. Pojawiło się też też kilku rolników, ale mniej niż zwykle.
Wśród kupujących przeważały osoby starsze, ale tych nie brakuje także na mieście. Być może dlatego, że nie do końca uświadamiają sobie powagę sytuacji, a być może dlatego, że - jak mówią - swoje już i tak przeżyli.
(ms)
W czwartek na bielskim rynku: