Dzisiejsze opowiadanie Barbary Goralczuk (po swojomu) będzie poświęcone miłości do zwierząt, a właściwie do drobiu. Konkretnie do jednego koguta, do którego przywiązał się gospodarz.
Jak wiemy miłość do zwierząt ma różne oblicza, niektórzy traktują je jak członków rodziny, rozpieszczają, kupują zabawki, a inni przynajmniej mają ten ludzki odruch, że swoich pupili nie zabijają. Życzymy więc przyjemnej lektury i rozważań nad tym, czym właściwie jest człowieczeństwo.
(ms)
Pieweń nezhody
Wańka chotiew podiwitiś telewizor, ależ żuonka pratała i wsio juoj miszało. A to odsuń stolik, powytiraju w kutkowi. A to podaj taboretku, bo wysoko, ne dostanu, pomoży. A to de z tymi czerewikami na kanapu bałujesia, zniaw by chocz!
Znerwowawsia Wańka, chotiew iti do susieda, ale wże nakirowawsia na dwery, koli Wala joho zamietiła.
- A ty kuda? - zapytała.
- Nuuu... idu sobie, ne budu tobie miszati w roboti. Szcze do weczura daleko, pracz - odkazaw.
- Ne wtikaj, ne wtikaj! Dumajesz ne znaju? Idesz do Kolki, zara napjesia! - prorokowała. - A staroho piewnia treba zarubati! Wzawrta rosoła nawaru.
- E, tam! Wydumała! - odkazaw Wańka, tryesnuw dweryma i poszow.
Piewnia zarubati… Nu, toho czyrwonoho… Staroho, bo je szcze druhi, mołodyj, rabyj. Ale Wańka liubit staroho piewnia. Jomu wże 6 liet. Wuon chorosze śpiwaje i wodit kury zawsze koło Wańki. Najlepi koli Wańka rubaje drewka, to pieweń wsio koło droworubiska krutićcia, prosto by pilnowaw, kob hospodar ne peretomiwsia.
Jak żuonka uznała, szto wuon uże staryj, ostawiła sioho lieta nowoho, mołodoho śpiwaka. Toho raboho. Prawda, toże horoszy, ależ czyrwony choruoszczy.
Dumaw Wańka, dumaw… Zajszow z tymi dumkami aż puod bramku susieda Kolki i staw.
Zara, zara… Szto z tym piewniom... Wuon ode rodiwsia, ode prożyw ciełe swoje życie. Z Wańkoju. A teper joho zarubati? Znaczyt, Wańka by miew joho zarubati?! Swojoho kompana. O nie!
Znerwowawsia hospodar jakoś wnutry sam na sebe. Zawernuw do chaty. Wziaw kluczyki od samochoda i wyszow.
- A ty kuda?! - znow wereszczałała za jim baba.
Wsiew do samochoda, pojechaw do sklepu, kupiw kurczaka, i wernuwsia.
- De byw? - zacikawiłaś żuonka.
- Na! - Wańka wsadiw juoj w ruki siatku z zakupami. - Jiesz! Ty chotieła, kob ja zarubaw staroho piewnia! Mojoho piewnia! I ja by szcze może miew joho zjeści, tak?!
Wala perelakałaś.
- Szto ty, Wańka, zbiesiwsia, czy jak?