Mamy połowę listopada, wciąż jest stosunkowo ciepło, ale w sprzedaży pojawiły się już kolorowe skarpety z Mikołajami, reniferami i tym podobnymi wzorami, które w masowej popkulturze kojarzą się ze świętami Bożego Narodzenia.
Nie są drogie, po 5 zł za parę, w sumie za taką cenę na rynku można nabyć także inne skarpety - i cienkie, i grube. Wyjątkiem może są te bardzo grube z wełny - te już kosztują 10 zł.
Ktoś poszukiwał grajka, który na ryneczku produkował się w ubiegły czwartek. Chciał rozkręcić imprezę, ale mu odradzono. Sprzedawcy twierdzili, że na miejscu mamy lepszych wykonawców, są zespoły weselne, samodzielni akordeoniści oraz absolwenci Państwowej Szkoły Muzycznej - ci przynajmniej umieją grać i śpiewają, a nie zawodzą.
Z innego asortymentu - za siatkę na ryby, albo na raki (kto je teraz widział?) na stoisku wędkarskim trzeba było zapłacić 30 zł. Można też było kupić fajny przedłużacz za 5 zł, ale sprzedawca zastrzegał, że służy on do „lżejszych" rzeczy, np. do naładowania komórki niż do podłączenia do niego odkurzacza.
Na stoisku z owocami można było nabyć jeszcze nie całkiem dojrzałe banany po 3,50 zł. W podobnej cenie było kiwi. Zdrożały pomidory - trzeba było za nie płacić 4 zł. Były, owszem, i takie za 2 zł, ale już bardzo słabe.
Za płócienne spodnie damskie proszono 15 zł, a za rękawiczki wełniane, tzw. palczatki - 5 zł. Kwiatów już na rynku nie było, grzybów też niewiele, chyba że marynowane w słoikach. Te są w sporej ilości. Średnio trzeba zapłacić 10 zł za słoik.
(ms)
W czwartek na rynku (Bielsk.eu):