Rolnicy nie otrzymali pieniędzy za mleko oddane we wrześniu, a wierzyciele złożyli w sądzie wniosek o upadłość Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek w Bielsku Podlaskim. Gospodarze zapowiadają protest przed siedzibą mleczarni.
Informacja o demonstracji pojawiła się na portalu społecznościowym Facebook. Za pośrednictwem Spotted Bielsk Podlaski organizatorzy zapraszają rolników, by okazali swe niezadowolenie zbierając się 28 października o godz. 10 przed siedzibą spółdzielni Bielmlek.
W białostockim sądzie udało nam się potwierdzić, iż wniosek o upadłość został złożony. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, iż wnioskującym jest prawdopodobnie firma, której Bielmlek jest dłużny kilkanaście milionów złotych.
W ten sposób spełnia się najczarniejszy scenariusz związany z rozwiązaniem problemów finansowych bielskiej mleczarni.
Wraz z wyborami kończą się nadzieje na to, że sytuacja się unormuje. Jeszcze parę miesięcy temu - tuż przed wyborami - Bielmlek otrzymał wsparcie z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Dzięki temu mógł spłacić zaległości wobec rolników i załogi. Wówczas Tadeusz Romańczuk, prezes spółdzielni, a do niedawna senator, wiceminister rolnictwa i baron Prawa i Sprawiedliwości na południu województwa podlaskiego zapowiadał, że jest szansa, by Bielmlek wyszedł na prostą. Już wtedy rolnicy nie wierzyli w te słowa. Wielu z nich postanowiło poszukać innych odbiorców mleka.
Przed siedzibą bielskiej mleczarni kilkakrotnie odbywały się już protesty.
- W mleczarni słyszę, że muszę czekać na pieniądze za mleko, ale w banku mówią mi, że oni czekać nie będą i kredyty muszę spłacać. A przecież muszę z czegoś żyć. Muszę też prowadzić gospodarstwo, mieć na paliwo i na żniwa - skarżył się rolnik z okolic Bielska podczas jednego z protestów organizowanych latem.
Długi spółdzielni będą spłacać m.in. rolnicy
Jednym spółdzielnia dłużna była kilka tysięcy złotych, innym kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy.
Już wówczas pojawiła się informacja, iż brak zapłaty za mleko wcale nie musi być największym problemem rolników. Wkrótce bowiem może okazać się, że na ich barki spadnie ciężar spłaty wielomilionowych długów Spółdzielni Mleczarskiej. Aby pokryć bieżące zaległości, prezes Romńnczuk wystarał się o kredyt. Jego uzyskaniem chwalił się podczas spotkania z rolnikami. To był jednak krótkoterminowy sukces, który tylko odłożył w czasie upadek spółdzielni i wielkie problemy rolników.
Aby uzyskać kredyt zarząd spółdzielni, z Romańczukiem na czele, musiał posiadać zabezpieczenie. Majątek spółdzielni nie wystarczył, bo ma ona ogromne długi, które według Krzysztofa Tołwińskiego, organizatora protestów, sięgały ponad 300 mln zł. Zarząd Bielmleku postanowił więc zakładowy majątek zwiększyć. Najprostszym sposobem było podniesienie udziałów w Spółdzielni. Właścicielami tych udziałów są m.in.rolnicy zdający mleko. Są to - jak powiedział Tołwiński - pieniądze wirtualne, bo spółdzielnia ich nie posiada.
Rolnikom na poczet ich udziałów potrącano procent od wartości zdawanego mleka. Wcześniej wysokość pojedynczych udziałów wynosiła 50 tys. zł, a i to wielu rolników wpłacone miało po 20-30 tys. zł i zdając mleko, sukcesywnie uzupełniali swe zobowiązania. Gdy w spółdzielni zaczęły się problemy finansowe, zarząd SM podniósł wysokość udziałów do 100 tys. zł.
Czytaj więcej w artykule: Bielmlek dostał kredyt i zapłacił. To jednak nie koniec problemów. Rolnicy chcą złożyć pozew zbiorowy przeciw zarządowi
Jakie to ma znaczenie? Kolosalne! Zgodnie z prawem udziałowcy spółdzielni odpowiadają za jej długi do wysokości swoich udziałów. W praktyce oznacza to, iż w przypadku upadłości spółdzielni, na poczet spłaty jej długów spieniężany będzie jej majątek, w tym także udziały i to zarówno te wpłacone, jak i niewpłacone.
Przykładowo - rolnik, któremu spółdzielnia zalega np. 20 tys. zł, ale ma wpłaconych jedynie 40 tys. zł udziałów, po ogłoszeniu upadłości Bielmleku, może odzyskać te 20 tys. zł, ale komornik zabierze mu 60 tys.zł, których jeszcze nie wpłacił na poczet swych udziałów w spółdzielni. Dla wielu takie zadłużenie, to bankructwo. A Bielmlek często skupował mleko od tych mniejszych gospodarstw.
W ostatnim czasie wielu rolników zmieniło odbiorcę mleka i sprzedaje je do innych mleczarni. Jednak ich zobowiązania jako udziałowców Bielmleku nie wygasają, z chwilą podpisania umowy z inną mleczarnią.
Komornicy już weszli do Bielmleku
Warto zaznaczyć, że już od jakiegoś czasu znaczna część majątku spółdzielni zajęta została przez komorników. A jej kontrahenci widząc co się dzieje, wycofali się z umów, które miały przynieść Bielmlekowi milionowe dochody i dać nadzieję na przyszłość.
Więcej o tym piszemy w artykule: Komornicy wkroczyli do Bielmleku. Rolnicy otrzymali pieniądze, ale mleczarni grozi upadłość [WIDEO, FOTO]
Ostatecznie nie zaczęła nawet działać proszkownia, którą całkiem niedawno hucznie otwierano.
Tłem trudnej sytuacji Bielmleku jest polityka
Wieloletni prezes zakładu Tadeusz Romańczuk w poprzednich wyborach parlamentarnych dostał mandat senatora jako kandydat Prawa i Sprawiedliwości. Szybko zaczął odgrywać znaczącą rolę w lokalnych strukturach tej partii. Latem 2018 roku został wiceministrem rolnictwa, a kilka miesięcy później - pełnomocnikiem do spraw wyborów samorządowych i to on ustalał kandydatury na wójtów, burmistrzów i do rad gmin. Już wówczas w szeregach partii pojawił się pewien rozłam. W Bielsku Romańczuk w imieniu Zjednoczonej Prawicy (PiS, Porozumienie i Solidarna Polska) poparł lokalny komitet, który wystawił kandydatów i na burmistrza, i do rady. Ich konferencje odbywały się nawet w jego biurze senatorskim, a gościł na nich m.in. wicepremier Jarosław Gowin. Lokalne struktury Prawa i Sprawiedliwości stworzyły jednak swoje listy do rady miasta i wystawiły swoją kandydatkę na burmistrza. Ważną rolę w PiS Romańczuk zajmował jeszcze podczas wyborów do europarlamentu w maju bieżącego roku. W Bielsku prezentacja kandydatów PiS znów odbyła się w jego biurze senatorskim na terenie mleczarni.
Już lipcu, gdy robiło się głośno o problemach w Bielmelku, przestał być wiceministrem rolnictwa i jakby zniknął ze sceny. W ostatnich wyborach już się nie pojawił, a partia rządząca wydawała się o nim zapomnieć.
Warto tu wspomnieć o jeszcze o kilku wątkach. W momencie, gdy Romańczuk został wiceministrem rolnictwa, stery w mleczarni przejęła jego córka. To za jej rządów w zakładzie doszło do awarii i do rzeki spuszczono ogromne ilości mleka. Po niej na fotel prezesa spółdzielni zajęła inna osoba również związana z podlaską prawicą, a ostatecznie władzę w Bielmleku przejął ponownie Romańczuk. Ale wówczas już o problemach finansowych spółdzielni było powszechnie wiadomo.
Innym wątkiem jest wykupienie upadłych bielskich zakładów mięsnych Netter w Bielsku Podlaskim, które nastąpiło niedługo po tym, gdy resort rolnictwa zapowiedział, iż w Bielsku Podlaskim powstanie ubojnia świń z obszarów dotkniętych ASF (oczywiście mowa o strefach wyznaczanych wokół ognisk tej choroby). Idealnym miejscem dla takiego zakładu mógł być bielski Netter. No i ktoś go wykupił. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, była to osoba związana z władzami spółdzielni Bielmlek. Nie działała ona w imieniu resortu.
Oczywiście z resortowej inwestycji nic nie wyszło.
Na koniec warto dodać, iż przedstawiciele komitetu protestacyjnego rolników złożyli zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu, iż zarząd spółdzielni działał na jej szkodę oraz że nieprawnie podniósł wartość udziałów z 50 do 100 tys. zł. Rolnicy mieli też złożyć pozew zbiorowy przeciw zarządowi spółdzielni. Romańczuk także zawiadomił prokuraturę. Zarzucił próbę nielegalnego przejęcia spółdzielni tymczasowemu prezesowi, który krótko kierował Bielmlekiem po tym, jak funkcję szefa zakładu przestała pełnić córka Romańczuka. Liderom protestujących zarzucił, to samo co oni zarzucili jemu.
(bisu)